Z wielką przyjemnością obejrzałam wczoraj jeden z moich ulubionych filmów z genialnym Alem Pacino i młodziutkim, ślicznym jak wielkanocny zajączek Chrisem O'Donnelem. "Zapach kobiety" to jeden z filmów, który został w mojej pamięci, a wczorajszy seans był moim - bodajże - piątym, może szóstym. Biorąc pod uwagę, że film ma już 26 lat, to niewiele, ale to dlatego, że jeśli już coś oglądam, to albo w kinie, albo w tv. Żadne płyty CD, youtuby, cda, vod. Tradycyjna jestem, jak rolada z kluskami na Śląsku :).
Ale do czego zmierzam... a więc oglądałam wczoraj ten film po raz piaty lub szósty i oprócz tego, że rzuciły mi się w oczy nieistniejące już wieże WTC oraz Brooklyn Bridge na którym się całowałam w poprzednim stuleciu, rzuciło mi się coś jeszcze, a mianowicie...
Oni tam wszyscy mieli żółte zęby!
Nie żeby jak kogel mogel, bez przesady (chociaż Alowi niewiele brakowało :), ale były tam zęby i waniliowe i ecru i takie bardziej w odcieniu porannego moczu, jedne mniej przykuwające wzrok, drugie bardziej. Żadnych śnieżnobiałych, nienaturalnych uśmiechów! I wiecie co? Nigdy bym nie sądziła, że kolor zębów wywołała we mnie nostalgię i refleksję w jednym! A wywołał!
Kurczę, jakie to było fajne, kiedy ludzie nie wyglądali jak klony! Zwłaszcza kobiety, niestety! Plastikowe lalki ze sztucznymi rzęsami i biustem zawsze w poziomie można było dostać wyłącznie w Pewexie, ewentualnie w kiosku Ruchu i to spod lady, a dzisiaj? Po ulicach się to rozpierzchło jak w jakimś niskobudżetowym horrorze, kiedy to zgraja z dziwnymi twarzami atakuje miasta i wsie i nie można się z tego koszmaru obudzić!Nie żeby jak kogel mogel, bez przesady (chociaż Alowi niewiele brakowało :), ale były tam zęby i waniliowe i ecru i takie bardziej w odcieniu porannego moczu, jedne mniej przykuwające wzrok, drugie bardziej. Żadnych śnieżnobiałych, nienaturalnych uśmiechów! I wiecie co? Nigdy bym nie sądziła, że kolor zębów wywołała we mnie nostalgię i refleksję w jednym! A wywołał!
Też jestem kobietą i lubię ładnie wyglądać. Maluję się więc i czeszę, farbuję włosy i golę się pod pachami. Ot takie fanaberie na miarę XXI wieku. Ale jednak wydaje mi się (ale może tylko mi się wydaje i okaże się, że ten post to jest o mnie ;)), że nie jestem do nikogo podobna, oprócz mamusi i to na szczęście absolutnie nie z charakteru.
To co mnie przeraża najbardziej to trend "doklejone rzęsy-narysowane brwi"! Nawet jak się bardzo zawezmę, za cholerę nie wiem po co one to robią! I nie mogę, po prostu nie mogę się nie skrzywić kiedy taka jedna z drugą pierdolną sobie od nosa do ucha tak zwaną brew-pijawkę, do tego rzęsy tak gęste i długie, że jak podejdziesz, to cię mogą podrapać. Patrzysz potem takiej w twarz i nie możesz się skupić na tym co mówi, choćby nie wiem jak mądrze i ciekawie to robiła.
I nie mówię tu o subtelnym podkreśleniu braków natury, zawsze byłam zwolenniczką pomagania tej czasem mało wydolnej matce, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku, bez efektu "co to ma kurwa być?".
To co mnie przeraża najbardziej to trend "doklejone rzęsy-narysowane brwi"! Nawet jak się bardzo zawezmę, za cholerę nie wiem po co one to robią! I nie mogę, po prostu nie mogę się nie skrzywić kiedy taka jedna z drugą pierdolną sobie od nosa do ucha tak zwaną brew-pijawkę, do tego rzęsy tak gęste i długie, że jak podejdziesz, to cię mogą podrapać. Patrzysz potem takiej w twarz i nie możesz się skupić na tym co mówi, choćby nie wiem jak mądrze i ciekawie to robiła.
I nie mówię tu o subtelnym podkreśleniu braków natury, zawsze byłam zwolenniczką pomagania tej czasem mało wydolnej matce, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku, bez efektu "co to ma kurwa być?".
Zauważyłam też, że nie ważne czy na imprezę, czy do mięsnego makijaż musi być od czoła, aż po paznokcie - podkład, puder, cień, eyeliner, tusz, róż, szminka, lakier. I jeszcze raz. Albo nawet trzy.
Oczywiście te co bogatsze (a że 500+ hula w najlepsze, wcale ich niemało) napompowane wszędzie tam, gdzie tylko można coś wtłoczyć. Nie wiesz potem czy te usta to tak z natury, czy pani stara się coś powiedzieć.
Poza tym czy nie odnosicie wrażenia, że im młodsze, tym bardziej jedna podobna do drugiej. Druga do trzeciej, a trzecia do sto dwunastej. Boję się, że przyjdzie czas, kiedy pomylę własną córkę z córką sąsiadki ;). Ja wiem, że są pewne trendy i że ja już ślepa trochę jestem, ale czy one muszą wszystkie być takie same?
Szczerze? Przesadzam, wiem, są całe wsie cudownych, jedynych w swoim rodzaju kobiet, ale jak tylko włączam internet i widzę te plastikowe lale, które wydymają usta do własnego odbicia i robią mu, temu odbiciu, zdjęcia, trochę histeryzuję i zaczynam odmawiać zdrowaśki.
I nie żebym pomstowała na zadbane, atrakcyjne kobiety, nie! Sama taka jestem, więc jakby nie było trochę bym srała do własnego gniazda :). Po porostu mam wrażenie, że zatarła się gdzieś granica pomiędzy tym co zadbane, a tym co karykaturalne i śmieszne. Co niby miało być zajebiste i wow, a wyszło tak, że nic panie tylko usiąść nad tą rzeką i płakać.
Szczerze? Przesadzam, wiem, są całe wsie cudownych, jedynych w swoim rodzaju kobiet, ale jak tylko włączam internet i widzę te plastikowe lale, które wydymają usta do własnego odbicia i robią mu, temu odbiciu, zdjęcia, trochę histeryzuję i zaczynam odmawiać zdrowaśki.
I nie żebym pomstowała na zadbane, atrakcyjne kobiety, nie! Sama taka jestem, więc jakby nie było trochę bym srała do własnego gniazda :). Po porostu mam wrażenie, że zatarła się gdzieś granica pomiędzy tym co zadbane, a tym co karykaturalne i śmieszne. Co niby miało być zajebiste i wow, a wyszło tak, że nic panie tylko usiąść nad tą rzeką i płakać.