czwartek, 11 lipca 2013

Czego się boi mała dziewczynka?


Jest sobie mała dziewczynka. 
Nie boi się ciemnych pokoi, ani się myszy nie boi. Jedyne czego się boi.....

Dziecięcy umysł za słaby, by pojąć straszliwą wizję. Jak porozmawiać z bliskimi skoro nie zrozumieją??? Lęki w duszy wzrastają, mocniej trzeba się starać! Granie życiowej roli stwarza tylko pozory. Że wszystko jest jak należy, że ta normalna dziewczynka nie ma demonów w głowie.  
Pilnie strzegąc swej tajemnicy, dławi się własnym lękiem. Nikt się nie może dowiedzieć, że dusza szaleństwem śmierdzi! Walczy codziennie, walczy zachłannie – o spokój ducha, o spokój ciała. W takt marszu granego każdemu...


Życie się toczy na przekór. Jest spokój, jest szczęście. Szkoła, pierwsze miłości, studia, małżeństwo, dzieci. 
Lęki dziewczynki osłabły, lecz ciągle tkwią z tyłu głowy. Straszą, warczą, chcą zagryźć. Wrednie cierpliwe. Zadziwiająco lojalne. Romantycznie wierne!
Lecz gruntu nie ma dobrego, gleba nieurodzajna. Schną niczym zboże bez deszczu, walcząc o każdą krople. Niepokojąco wytrwale… 



Patrzy duża dziewczynka w górę oczy kierując. 
Drży.
Nadchodzi jesień kapryśna, wodą grunty zlewając. Urodzaj przepowiadając.
Pada przez cały miesiąc, ratunku już dla niej nie ma. Przyjdą lęki uśpione. Przyjdą i żniwo zbiorą…



Ale już nie ma małej dziewczynki, płaczącej gdy nikt nie widzi. Jest już dorosła, jest już dojrzała. I jest na duszy chora.
Nadal ma  mamę i tatę lecz nie ma już tajemnicy. Nie odtrącili, lecz nie pojęli…
Dlatego mała dziewczynka, w ciele dorosłej kobiety, ma oprócz mamy i taty swoją psychoterapię …



I trwa. I walczy. I wierzy…



Czego się boi mała dziewczynka?

36 komentarzy:

  1. Mia,coś się tu dzieje u Ciebie,bo zrobiłam juz wpis,potem chciałam drugi komentarz dodać i Blogger informował o jakimś błędzie a potem w ogóle znikłaś:((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo,dobrze,że już jesteś:-)

      szkoda,że została chora dusza....ona jest najważniejsza...

      Usuń
    2. ech Margo, bo opublikowałam a potem sobie pomyślałam, że takiego smutasa to tu jeszcze nie było i chciałam wyrzucić, ale jednak wrócił :(

      Usuń
    3. smutasy Mia tez są potrzebne,one oczyszczają a potem nadchodzi słoneczko:**

      Usuń
    4. wolałabym kurację oczyszczającą w SPA, Margo :)

      Usuń
  2. Trudny temat...
    Najważniejsze, że walczy!
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olga,macham do Cię:*

      Usuń
    2. dziewczyny, liczyłam na okrzyki typu: precz ze smutasem, dawaj mekekeke :)
      ech, coś mi siem pomieszało...

      Usuń
    3. Mamma, czasem trzeba i smutasy przepracować, takie życie...

      Usuń
    4. koniec ze smutasami, smutasy na wysypisko!!! Tylko do którego kubła je wrzucić?? mhmm....

      Usuń
    5. Pierwszy lepszy -byle jak najdalej!
      Ściskam Cię serdecznie!

      Usuń
  3. O mamma mia
    mam nadz ze oswoilas to troche
    brzmi groznie ale twarsa z ciebie przeciwniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lamia, to już przeszłość... prawdopodobnie lęki się nasiliły na skutek boreliozy, którą leczę od 16 miesięcy i od tej pory mam spokój... co nie zmienia faktu, że, jak to mówi moja psycholog, mam wrażliwą i depresyjną komponentę osobwościową ::))

      Usuń
    2. lenkof boreliozowych nie mialam, acz wiem co to zatrucie organizmu i co takie lenki potrafia z czlowiekiem zrobic
      Pisze specjalnie lenki bo nie mam polskich znakow

      Usuń
    3. wiesz Lamia z boreliozą jest trochę przesrane... a jak już zagnieździ się w głowie, to przeje*ane :(

      Usuń
  4. Nie mam pojęcia, czego może się bać Dziewczynka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja nie mam pojęcia dlaczego Frau nie ma pojęcia :(

      Usuń
    2. Może dlatego, że nigdy nie zaznała żadnych lęków...? Wszystkie je zna ze słyszenia, z teorii, wie, że gama jest różnorodna... I tyle wie Frau Be, teoretyczka od siedmiu boleści.

      Usuń
  5. Dziewczynka... nie będzie musiała bać się niczego, gdy poda rękę silnej kobiecie :)
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówisz jak moja psycholożka :)

      Usuń
    2. Dokładnie. Kobieta wesprze dziewczynkę i ta poczuje się bezpieczna. :)

      Usuń
  6. W każdym tkwi dziecko i każdy ma swoje strachy. Przytul się do kogoś. Pomaga. Nawet facetowi, co dopiero małej dziewczynce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tulę się i kończę te smutasy!!! w ogóle co to za post, jakiś taki nie po mojemu !!!!

      Usuń
  7. Każdy ma czasem gorsze dni, czy całe tygodnie, najważniejsze to walczyć, mimo wszystko bez względu na strach. Dobrze jest wiedzieć czego się boimi, bo wtedy wiemy z czym walczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak Vill, poznanie źródła naszych lęków to już połowa sukcesu!!!

      Usuń
  8. zawsze będzie ta mała dziewczynka, w każdym siedzi i czeka, aż z nią porozmawiamy, przytulimy, ukochamy i zaakceptujemy. jak ja Cię rozumiem, aż boli....

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholera, gdy czytam takie wpisy to wiem, że to poważna sprawa, dlatego walcz i nie poddawaj się. Lęki potrafią zniszczyć człowieka i uczynić jego życie smutnym egzystowaniem, nie wiem, jak pomóc, ale wspieram całym sercem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Żółwinko!! Dla mnie wyciągnięcie ręki z prośbą o pomoc było czymś naturalnym, dlatego nikt mnie specjalnie nie musiał namawiać na wizytę u psychologa.... generalnie rzecz biorąc miałam w swoim życiu dwa epizody depresyjne, a jak wiadomo to choroba, która wraca jak bumerang... póki co słonko mi świeci już od ponad roku :)

      Usuń
  10. Przeczytałam post i zupełnie nie odniosłam wrażenia, że nie pasuje do tego bloga! Zdziwiły mnie Twoje wątpliwości, czy powinnaś go zamieścić. Jestem za tym, by pisać tak, jak się czuje. Już gdzieś (chyba u Emki) rozmawialiśmy o tym, że wszelkim 'maskom' mówimy precz!!! Zwłaszcza jeśli ma się potrzebę o tym napisać... dla mnie przez ten wpis stajesz się prawdziwsza, autentyczna. Człowiek nie jest tylko uśmiechnięty, czasem uśmiech może zasnuć lęk (i inne paskudztwa).
    Przyznam, że znam osobę z zawsze przyklejonym uśmiechem. Jest od niego aż lepka. Wszystko jest wytłumaczone cierpieniem, krzyżem... i na to naklejony jest uśmiech. Mnie się od tego robi niedobrze, choć głośno nie mówię, by jej nie zranić.
    Dlatego dziękuję Ci za taki właśnie wpis... dzięki któremu poznaję Mamma Mię prawdziwą, zwyczajną, ludzką, z problemami, z trudnościami...
    Dziękuję, Mamma :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eNNko
      wiesz, ja raczej nie lubię mówić o swoich słabościach, pewnie dlatego, że od małego uczona byłam tłumić swoje emocje - jeśli płacz, tylko w ukryciu przed wzrokiem innych...
      co nie oznacza, że jestem osobą odgrywającą kogoś, kim naprawdę nie jest... bynajmniej! Owszem mam doświadczenie z depresją, nerwicą lękową, ale wierzę, że to już za mną... poza tym jestem wesoła i zwariowana, co widać w moich postach. Bywam też smutna i zaniepokojona, co również widać m.in. w Mamma Mia ma cykora...
      pozdrawiam Cię ciepło

      Usuń
    2. dodam tylko, że nawet jeśli nie ma mojego komentarza pod którymś z postów, to czytam tu wszystko :)))
      I nieraz humor mi się poprawia i porządnie się uśmieję. Nawet w głos :DDD

      Usuń
    3. co mnie cieszy niezmiernie :)
      a Twoją obecność czuję, mama takiego podglądacza :)

      Usuń