Macie czasami tak, że
wspominając jakiś epizod ze swojej przeszłości, myślicie sobie:
”jesoo, ale byłam/łem goopia/nierozsądna/nieodpowiedzilna/jeszcze
raz goopia”?
Bo ja mam. I to całkiem
niemało. Spora część tych wspomnień przypada, całkiem
tendencyjnie, na okres studiów.
Równie spora część
obejmuje okres trzech miesięcy spędzonych za oceanem, roku pańskiego 1997, kiedy to mamula i tatulo rzekli do mnie, ich
drugorodnej: „masz tu dziecko zielone i jedź do tej Ameryki,
zobacz sobie kawałek pięknego świata, gdzie co drugi Murzyn, a co
trzeci Azjata.”
No to spakowałam tobołek
ze stelażem, nabrałam majtek na zmianę i pojechałam.
Ale żeby nie było, że
mamula i tatulo to jakieś krezusy, w dodatku hojne, to robić tam do
tej Ameryki pojechałam. Harować jak wołowina pojechałam na
północ od Niujorku, na zachód od Katowic. Do ciemnych lasów
Wurtsboro.
I właśnie jedno ze
zdarzeń, które pragnę przytoczyć, wiąże się bezpośrednio z
takim właśnie ciemnym, gęstym lasem, gdzie przyczajone drapieżniki
namierzają swą przyszłą ofiarę z odległości kilkunastu
kilometrów, okrążają bezszelestnie i atakują znienacka.
I
niechby taka wiewiórka, czy skunks nawet, uśmierciła za jednym
zamachem. Niechby rozczłonkowała od razu, bez bólu, bez drgawek
przedśmiertnych. Ale gdzie tam! To jakieś zwierzęta dosłownie są
te wiewiórki i te skunksy. Gmerają takie we wnętrznościach nie
całkiem jeszcze nieżywej ofiary, wciągają jelito cienkie jak
jakieś pieprzone spaghetti i jeszcze se przy tym pierdną
solidnie!!!! A człowiek jak ten goopi, gdy był pacholęciem, do
parku biegł co niedzielę, mało w latarnie nie przypie*dolił, i
orzeszki futrzakom podrzucał, z łupinek obierał...
Jeszcze raz, zanim temat
rozwinę, zaznaczyć pragnę, że ja wtedy to młoda byłam.
Niedorozwinięta zupełnie jeszcze. Młode obecne to wtedy jeszcze
nawet zygotą nie były, a Mężaty miał mi się skumulować dopiero
za jakieś trzy wiosny (bo Wy nie wiecie, ale ja jego to na loterii
wygrałam i to przy potrójnej kumulacji i rozłożyli mi go na raty,
tylko jeszcze nie wiem na ile lat :)
No więc bywało tak w
tych lasach Wurtsboro, że czasami tania siła robocza zza oceanu,
znaczy się my Polacy i Węgrzy i Czesi i nawet Rosjanie, wolne
miała. Od zlewozmywaka, od mopa, od smashed potatoes, od tunna i
peant butter....
I tak oto któregoś
pięknego dnia (bo lato było piękne tego roku) ku chwale naszej
ciężkiej pracy, ku uczczeniu naszych niezłomnych charakterów,
ekstremalnych sił witalnych i niewymuszonego uśmiechu skierowanego
do Brend i Brandonów, kilku miejscowych chłopaków zaprosiło nas,
cudzoziemki, na imprezę. Jak się później okazało … do lasu
ciemnego. Jeszcze ciemniejszego, bo bez elektryczności!!!
A droga doń wiodła długa
i czarna i wyboista. I wyboista i czarna i długa... o żesz!
Pięciu chłopa, w tym
jeden z tomahawkiem i pióropuszem, bo to jakieś Indycze Podgardle
czy Borsucze Płaskostopie było, dwóch w kowbojskich ostrogach, a
dwóch to już nie pamiętam, bo ciemno było. I wiozą nas takie
trzy goopie na tej naczepie, i telepiom się te łby puste i w tych
łbach myśli czarniejsze niż lasy Wurtsboro: „zgwałcą, zabiją,
oskalpują...”. Albo na odwrót...
Przy trzysta
pięćdziesiątej wertepie, stajemy.
Wysiadamy.
Ogień. Piwo. Zioło.
Ha ha ha hi hi hi - dobra mina do złej gry.
Czas spier*alać.
Z
jednej strony czerń najczarniejsza wokoło i wizja wściekłych
wiewiórek. Z drugiej strony Bawole Jądro, czy jak mu tam, marycha i
chjwieco jeszcze.
Po polsku podejmujemy
decyzję. Chwytamy się za ręce. Biegniemy ile sił w nogach, przed
siebie, w kierunku z którego przyjechaliśmy.
Biegniemy nie bacząc
na wiewiórki, dziki, rysie, a nawet niedźwiedzie! Jak nam się
napatoczą, za kudły je, za ogony, za kły, za penisy. Adrenalina to
najlepszy narkotyk!
Nie poddamy się tak łatwo. Nie umrzemy na
obczyźnie!
O dziwo dzikie nam schodzą
z drogi, widać boją się jeszcze bardziej dzikiego.
A my już słyszymy szum samochodów, dźwięki klaksonów, muzykę z pobliskiej
knajpy. Wizja jasnego, bez tomahawków, bez wiewiórek, bez igieł i strzykawek dodaje nam
skrzydeł! Fruniemy, ku*wa, frrrruuuuuniemy!
Wpadamy do knajpy zalane szczęścia łzami, padamy sobie w ramiona, niezapłodnione, żywe, z włosami.
Jakbyśmy miały to byśmy dary w
podzięce złożyły. Barmanowi na przykład.
Ale nie mamy, więc barman nam daje po piwku :)
.... a za wami pieciu chlopa, w tym jeden z tomahawkiem...wpadajom do knajpy i drom sie...berek
OdpowiedzUsuńKochana, cieszem sie ze w tem ciemnym lesie krzywda Wam sie nie stala, bo kto wie ...50% szans na przezycie to duzo, ale 50 na krzywde to tez duzo. al oni naprawde zagrozenie stwarzali? czy Wam sie pod wplywem ziola wyimaginowalo najgorsze?
fakt czlowiek mlody...ech
:::::::::)))))))))))))
Usuńwiesz Lamia, ja tam nie wiem czy oni jakieś niecne zamiary wobec nas mieli ale uznałyśmy, że nie będziemy czekać aby się przekonać :)
nie pamiętam tylko co było później, tzn. kiedy zobaczyliśmy się po raz kolejny, bo przecież musieli mieć niezłe miny kiedy nagle się okazało, żeśmy przepadły :D
wyszlyscie po angielsku:P
Usuńale oni pewnie nie wiedzom i tak co to znaczy
he he... ale już nam więcej imprez nie proponowali więc chyba zrozumieli :)
UsuńMy kiedyś w Vancouver przez czteropasmówkę biegłyśmy, jak te gupie. Pan Police podjeżdża, zatrzymywa nas, a my palimy frana po polsku.
OdpowiedzUsuń- O, panie z Polski- dziwi się Pan Police języku jak najbardziej naszym- nieładnie tak staremu krajowi obciach robić, udając, że się języka nie zna.
Mandatu nie było, ale też nigdy już nie przebiegałyśmy trasy w tym miejscu ;D
dreamu, to tam pasów nie było??? :::)))
Usuńno popatrz a ja se myślałam stara doopa ze tylko ja taka gupia byłam za młodu,
OdpowiedzUsuńj
na pewno som nas już dwie, a z dreamu to nawet trzy ;)
UsuńNa zachód od Katowic. :D
OdpowiedzUsuńMyślałam po tytule, że męża za kare do lasu wysłałaś. Z tomahawkiem. :P
aLucha :)))))
UsuńMamma pisz tytuly, reszte sobie dopowiemy :D
O właśnie! Może Mamma zrobi konkurs na interpretację tytułu? :P
Usuńten tytuł na zachód od Katowic brzmi bardzo westernowo ::)))
Usuńhe he, konkurs mówicie??
Dawaj konkursa i ja go wygram! :PPP
Usuńspoko Alucha, przez weekend pomyślem :)
Usuńw sumie to przerażające przeżycie! Do ciemnego lasu ... z obcymi chopami... ehhhhhh Mia! :*****
OdpowiedzUsuńEmko, nie powiem, miałam gacie pełne strachu - po pierwsze bałam się tych panów, po drugie bałam się, czy wydostaniemy się z tego ciemnego lasu, czy może skończymy jak w "Blair Witch Project" :)
Usuńsię nie dziwię! ja bym chyba umarła ze strachu!
UsuńKurde jaka historyja!!!!
OdpowiedzUsuńJa już nigdy nie dam zadnej strasznej wiewiórce orzeszka!!!
absolutnie Rybenko nie dawaj, one tyko udajom takie potulne i takie milusie :)
Usuńi teraz wszystkie wiewiórki z Łazienek wpadną do miasta Mii .... ja Wam to mówię! Dopiero pokażą co potrafią :))))))
Usuńśmiej się Emko, śmiej.... ja tam wolę mieć procę pod ręką ;)
UsuńPodziwiam, że jednak żeście na koniec zmądrzały! :))))
OdpowiedzUsuńAle szczęścia to było więcej, niż rozumu.
mhm... okazuje się Iw, że w obliczu zagrożenia czasami można zmądrzeć :). Choć czy ja wiem?? Dwa miesiące później wybrałam się do Juarez w Meksyku, o czym pisałam tutaj:
Usuńhttp://portia34.blogspot.com/2013/04/miasto-smierci.html
to tam, gdzie kobiety masowo ginęły?
Usuńno, nie powiem, Mamma - lubisz ryzyko.
dokładnie tam Ruda :)
Usuńz tym lubieniem to chyba jednak lekka przesada... ja po prostu czasami wpierw robię, potem myślę :::))))
no niezła historia!
OdpowiedzUsuńale wiesz co - już robi wrażenie, a za parę lat, to Młoda będzie dumna, że ma taką odważną, dzielną mamę :)
Bo opowiesz jej o tym, nie?
pewnie opowiem, ale jednak obawiam się o tę ich interpretację... może odważna, a może jedna goopia :)
UsuńKochana, tosz ja f tem samem roku na ten sam kontynet polecialam! I lat tyle samo miauam (bo widzem metrykem na lewo ;) ! i guofie rownie poosto.
OdpowiedzUsuńPienknie to opisauas. :)
no coś Ty!!!?? i żeśmy się nie spotkauy???
Usuńja w Waszyngtonie na dworcu autobusowym spotkałam chłopaka z mojego miasta!!!!
musiauysmy siem wtym lesie rozminonc. ;)
Usuńhistoria jak z jakiegoś horroru.
OdpowiedzUsuńi bardzo spodobała mi siem konkluzja: Czas spier*alać.
he he... co było robić, Ruda?? doopy nadstawiać? :D
UsuńNo... nieźle :)))
OdpowiedzUsuńno... nieźle ::))
Usuńdobrze się skończyło, na szczęście
OdpowiedzUsuńale też jest co wspominać!
ech... i nawet te straszne tak się jakoś z rozrzewnieniem wspomina :)
Usuńno to faktycznie młoda byłaś, gupia byłaś :)) chyba wielu z nas ma podobne przeżycia, bo młodemu się wydaje, że mu się wszystko uda. spoko, luzik :) dobrze, że się wyrwałaś, bo normalnie horror by był, jak na hamerykańskim filmie :)
OdpowiedzUsuń"byłaś" .... prawidłowa forma, Polly :D
Usuńteraz jako stateczna Pani, matka dwojga dzieci, żona Mężatego, tylko czasami bywam :)
Prawie identyczna przygode mialam nad polskim Baltykiem, jakies 40 lat temu. Wakacji nam sie zachcialo z kolezanka, a potem uleglysmu urokowi dwoch takich, co to wlasnie nas wywiezli nie do lasu, ale i tak w nieznanym kierunku. Noc czarna wokolo a my z buta, jak sie pozniej okazalo cos ok. 25 km zrobilysmy. Do dzis jak o tym mysle, to mam gesia skore nie tylko na dupie ale i na watrobie. Cale szczescie, ze nie mam corki, bo jak by tak po matce ten nieszczesny gen goopoty odziedziczyla to pewnie chodzilabym po scianach.
OdpowiedzUsuńja niestety posiadam córkę w ilości sztuk 1... póki co... odpukać ;)
UsuńIdz do cholery Mia, dzieki tej Twojej notce nie moge sie pozbyc tamtego wspomnienia. Kurde jaki czlowiek byl naprawde glupi. Spotkalam sie z Malgoska (ta kolezanka) piec lat temu w Polsce i obie doszlysmy do wniosku, ze nie wyszlybysmy z tego epizodu z zyciem gdyby nie nasza wspolparaca i wsparcie bez slow. W tym przypadku nie bylo zadnych watpliwosci czego sie ci dwaj spodziewali. Na nasze szczescie nie chcieli chyba robic balaganu morderstwem.
Usuńwiesz w moim przypadku to był strach przed tymi narkotykami i przed tym do czego oni po nich będą zdolni.... ale w sumie to nie wiem, może faktycznie chcieli tylko posiedzieć przy ognisku i pojarać trawę, a ja - jak to zwykle ja - spanikowałam
Usuńa Ci Twoi to Wam tak w twarz powiedzieli, że będą gwałcić?? :)
a teraz już se idem to tej cholery ...:)
Nie nie powiedzieli w twarz, oni wprowadzali to w czyn,, co bylo jeszcze gorsze. Nie przewidzieli, ze im sie nie uda. Pamietam jak zebami odarlam skore z jezora temu mojemu napastnikowi. To byl moment kiedy otworzyl drzwi i wkurwiony powiedzial "prosze bardzo mozecie isc tylko nie wiecie co was czeka za drzwiami". A my z Malgoska natychmiast w dluga i ciemna noc, bez chwili wahania czy zastanowienia. Pamietam jak szlam na kurwa jakichs francowatych koturnach i juz nie moglam dluzej isc i blagalam ja zeby pozwolila mi usiasc choc na moment. Na szczescie nie pozwolila, pozniej ona miala moment kiedy chciala odpoczac ale znow ja sie nie zgodzilam. W sumie to tak wlasnie dzialalo, ze jak sie jedna podlamywala to druga natychmiast motywowala. Do konca zycia nie zapomne tamtego doswiadczenia. I czesto sama sie dziwie, ze zyje. Pamietam tez jak po sniadaniu Malgoska powiedziala "jak mi kiedys jakis chuj powie "kurwo" to go wlasnymi zebami zagryze".
Usuńbrrr....przerażające!!! cieszę się, że dałyście radę!
Usuńa pomyśleć ilu kobietom się nie udało ...
Pewnie, że zrobiłam! Byłam pieprznięta, durna jak pudełko po butach i sancta simplicitas do sześcianu. Dziś chciałabym wykasować to wydarzenie z pamięci na amen.
OdpowiedzUsuńWyszłam za mąż.
ja bym też jedno, na szczęście nie zamążpójście, ale jednak stracone 3 i pół roku, chętnie wykasowała...
Usuńchoć może jednak nie, bo dzięki niemu mam Mężatego :D
Weź Ty wydaj jakiego Kinga, Mammo to i zarobisz i ludzie się "poboją"... ;)
OdpowiedzUsuńJelito cienkie jak spaghetti... O MAMMA "MIJA"! Co za kunszt, normalnie aż mi się te jelita wyprostowały ha ha ha ha ha...
he he... mój gatunek to raczej tragikomedia Amisho :)
Usuń