wtorek, 4 lutego 2014

Dlaczego nie powiększam cycków... czyli jak zostałam politykiem

Architekt wnętrz? Chirurg plastyczny? Kucharz? 
Dlaczego dopiero teraz, 19 lat po rozpoczęciu studiów, widzę jak nieatrakcyjny, nieprzyszłościowy, niedochodowy kierunek nauki wybrałam?? Owszem, prawie dwadzieścia lat, to szmat czasu, w ciągu którego mogło dojść do dwóch wojen światowych, pięciu klęsk żywiołowych i tak na dobrą sprawę mogłabym już ze dwa razy być babcią :).
Aczkolwiek już wtedy nie było tajemnicą, że kto jak kto, ale lekarz - czy to ginekolog, czy stomatolog, czy chirurg plastyczny - są tymi zawodami, po zdobyciu których nie ma ryzyka śmierci głodowej, czy marnotrawienia swego potencjału intelektualnego przy kotlecie z kapustą na przykład. Na przymusowym urlopie znaczy się. Inaczej zwanym bezrobociem!

Oczywiście nie każdy się na lekarza nada ... ten co to w szóstej klasie nie wie jeszcze co to zygota, w ósmej (wiem wiem :) upiera się, że dziecko z niebieskookiej matki i niebieskookiego ojca musi być niebieskookie, a w trzeciej liceum mdleje na widok much rozbitych na przedniej szybie, lepiej niech sobie da spokój i spróbuje na... gastronomię na przykład. Wszak i Pani Gessler i Pan Makłowicz mają za co jeździć na wczasy. I to dwa razy do roku. A Makłowicz to nawet z pięćdziesiąt :)

Ale ja, jak to zwykle ja, na przekór wszystkim i wszystkiemu, a przede wszystkim raczej w zgodzie ze sobą, wzgardziłam i medycyną i nawet architekturą. I poszłam w swoją prywatną stronę. Mimo zaklinań i lamentów wiadomo kogo :).
Co tam pospolita medycyna! Czas na oryginalną, wzniośle i mądrze brzmiącą politykę społeczną! Tadam!
I nawet wizja przyszłego bezrobocia, lub w najlepszym wypadku praca za kieszonkowe, (ba napiwek raczej!) doktora od silikonowych cycków, nie były mnie w stanie odwieść od tej.... fanaberii ;)

No to teraz mam. Magistra niewiadomoczego, 6 lat na bezrobociu i kupę architektów i lekarzy wokół siebie. I są zadowoleni. Te doktory i te budowlańce :)
I ja jestem zadowolona, choć bywa, że spekuluję "co by było gdyby...".
I czasem mi żal.
Ale wtedy słyszę piękne słowa. 
Słowa których motywującej mocy nie sposób nie docenić, a ich autorki nie sposób w pierścień nie pocałować! Słowa: 
”jeszcze będą z Ciebie ludzie, córciu”

60 komentarzy:

  1. nadzieja jest matkom goopich ;PPPP

    OdpowiedzUsuń
  2. no ale mogłabyś tak złapać nóż albo wiertło i wprać w człowieka i powiedzieć, że musi boleć? Trzeba mieć zacięcie i zawzięcie, oj, trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie czasami Klarko chybabym mogła... zwłaszcza kiedy mam PMS :)

      Usuń
  3. znam kilka osób z taką samą fanaberią, po takim samym lub zbliżonym kierunku. jeden jest na kierowniczym stanowisku, więc może coś z tych nauk mu się przyda, dodatkowo musiał jednak skończyć coś konkretnego. dwóch pozostałych chyba nie skorzysta ze zdobytej wiedzy.
    Mamma - oświeć mnie, co można robić po takim kierunku?

    OdpowiedzUsuń
  4. trudno wstrzelić się w kierunek, który przez lata będzie przynosił satysfakcjonujące pieniądze. lekarz, projektant, adwokat - niby tak, ale jeżeli ktoś nie czuje predyspozycji i powołania? dwóch braci mojego męża za jego przykładem pokończyło budownictwo, bez magistra, bo w trakcie okazało się, że to jednak nie to i zbrakło im motywacji. robić coś, do czego się nie ma serca - też ciężko.
    ja nigdy nie myślałam o belferowaniu, ale wyszło na dobre. jestem zadowolona z pracy. a przy moim stażu zarobki też nie są takie najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruda, moja mama belferka i zawsze mówiła "córciu, to dobry zawód dla kobiety"... no nie wyszło, nie wyobrażam sobie pracy w szkolnictwie, uwielbiam samotnie tkwić przy biurku!

      Usuń
    2. biurko nie dla mnie. ja uprawiam chód/bieg z przeszkodami między ławkami.

      Usuń
    3. ja generalnie lubię ludzi, ale chyba jestem zbyt nieśmiała.. :)

      Usuń
  5. moja droga, my z tej samej "stajni", ze sie tak wyraze.
    i co wybralam sobie kierunek, a jakze, który mi potem na tzw. zarzadzanie i marketing przemianowali.
    tak wiec nie przewidzisz.
    smiem twierdzic, ze Ty masz o wiele bardziej odpowiedzialne zadania: a mianowicie dzieci Wasz na ludziów wychowac, a uwierz mi nie kazdemu sie to udaje pomimo najszczerszych checi.
    a Ty jestes obecna w pelnym wymiarze dla nich i czego chciec wiecej?
    wiec nie nazywaj mi tego bezrobociem:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lamia, bo to był czas "marketingowo-zarządzeniowy"...
      teraz wielu z tych ludzi błąka się w handlu i telemarketingu...
      ja poszłam w końcu na swoją działalność, ale robię coś kompletnie innego :)

      Usuń
    2. a to o czym piszesz, że dzieci i czas i opieka.... tak, to są bonusy, które nie pozwalały mi popaść w zbytnie przygnębienie :)

      Usuń
    3. ani dnia nie przepracowałam w swoim wystudiowanym zawodzie...

      Usuń
    4. Piąteczka Lamia. Ja też po ZiM i w zasadzie moja praca ma niewiele wspólnego z tym cudnym ;) kierunkiem. I dobrze. :)

      Usuń
  6. ja jestem prosty inzynier darmozjad
    ale lekarzem za nic bym nie kciaua byc!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. swją drogą myślałam, ze się tłumaczysz, dlaczego nie powiększasz SWOICH cycków :PP

      Usuń
    2. bo som pienkne :)
      a "Panie inżynierze" to mi się zawsze z Maliniakiem kojarzy :)

      Usuń
    3. a to smieszne skojarzenie jest :PPP

      Usuń
    4. a zgadnij?
      Jak coś śmieszne, wesołe to? D-O-B-R-E:)))

      Usuń
  7. Jest kilka innych zawodów, które wyglądają "lukratywnie", a ty, szary zwykły człowieku, skoro "se" wybrałeś marketing, to się teraz bujaj :P I patrz na znajomych, co "se" wille pobudowali i jeżdżą na feriach w Alpy na nartach pojeździć, a latem tyłki smażą na Kanarach.... a twój tyłek, człowieku szary, tylko żal czasami ściska... ale... są inne plusy, których czasami się nie docenia wystarczająco, gdy Ci przed "pierwszym" zaczyna czasami brakować... Bo w końcu, w czym są lepsi od Ciebie? Ano wybrali inne kierunki i pewnie lepiej się do nauki przykładali...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrysie, wiesz, generalnie tak jak piszesz.... jestem zadowolona z tego co mam, aczkolwiek bywa, że się porównuję.... mam np. kuzyna architekta, który pracuje w Japonii, kuzynkę grafika komputerowego, która pracuje w Anglii, znajomą, przyszłą Panią kardiolog, przyjaciela, który ze swoją wiedzą zarabia trzy razy tyle co ja.... rukwa, to nie zazdrość, bynajmniej, to raczej coś w rodzaju żalu nad niewłaściwymi decyzjami i zmarnowanymi szansami...

      Usuń
    2. Doskonale Cię rozumiem - tak jak mówisz - nie zazdrość, ale.... swoisty żal... i uruchomienie opcji "a co by było gdyby?"

      Usuń
  8. Dodom do owym mądrych słów: Już są z Ciebie ludzie i to jacy! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mamma, no wiem, że wyskoczę jak filip z konopi... ale nie chciałaś nigdy dorobić jeszcze jakichś studiów, choćby podyplomowych, żeby trochę poszerzyć perspektywy? W jakimś bardziej intratnym kierunku?
    Nie dla udowadniania, że będą z Ciebie ludzie, bo nie ma potrzeby niczego nikomu udowadniać, ale dla samej siebie i dla ewentualnego poszerzenia możliwości uzyskania pracy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eNNko, oczywiście, że miałam takie pomysły - zaraz po studiach poszłam na dwuletni kurs business english i nawet mam jakiś certyfikat Londyńskiej Przemysłowej Izby Handlowej :)
      później to raczej słomiany zapał...
      ale to może dlatego, że w końcu skupiłam się na własnej firmie (w sumie to na firmie męża :) i to na tym polu chciałabym się wykazać - a do doskonalenia umiejętności w tym co akurat robię, nie są potrzebne papiery, wystarczy dobry nauczyciel, a takowego posiadam (prywatnego:)

      Usuń
    2. czyli, że nie jest tak źle

      Usuń
  10. cinszki temat, ale na pociechem ci powiem, ze u nas teraz, bo kryzys, panie, kryzys, architekci nie majom letko. Jeden dla ktorego pracowalam, az starszom powilam, mial dwie firmy, jednom u nas drugom w innych stanie, i byla prosperita. A przyszedl kryzys, roboty nie bylo, zwolnil 30 pracownikow i sam sie zatrudnil w innej firnie. Chlopak kuzynki skonczyl architekture rok temu z wyroznienim i roboty znalezc nie moze. Jest kierownikiem pizzeri.

    I nie mof, ze chcialbys byc genekologiem? Mamy jednego znajomego i cienszko mi spojrzec mu w oczy, bo ja go ciongle widze jak on kobietom w wedzajny zaglonda. (w glowie mej oczywiscie nie w realu :P )

    Poza tym ja tez kcem o tych cyckach! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lolu, oczywiście nie ma takiego zawodu, który da Ci gwarancję zatrudnienia i finansową stabilizację...
      jednakże np. taka prywatna praktyka lekarska stomatologa czy ginekologa to raczej pewne i stałe źródło dochodu. Ja tak bardzo nie ubolewam nad tym, że nie jestem lekarzem, w sumie to chyba raczej bym nim nie została, chemia to nie była moja mocna strona :). Co innego matma ;). Ubolewam nad tym, że w sumie to jestem "nikim", jednym z setek tysięcy wyprodukowanych magistrów, którzy nic nie potrafią. Może gdybym podjęła inne decyzje n-lat temu, byłabym teraz bardziej usatysfakcjonowana jeśli chodzi o sferę zawodową. I jeszcze jedno - nie ważne czy ktoś postanowił zostać lekarze czy ślusarzem czy krawcową - liczy się pasja i to, że kochają swoją robotę!!!!

      Usuń
    2. samo skończenie dobrych studiów niczego nie gwarantuje. trzeba mieć jeszcze znajomości, kogoś kto wprowadzi, podeśle klientów.
      znajomy po prawie pracuje w drukarni.

      Usuń
    3. a tak na marginesie - zaglądać w zęby czy tam niżej raczej bym nie chciała, mimo że podobno nieźle płacą.

      Usuń
    4. a w cudzom wedzajne tem bardziej.

      Usuń
    5. dziewczyny, do wszystkiego idzie przywyknąć :)
      moja lekarka to dopiero ma fuchę - nikomu nie musi zaglądać ani w zęby, ani niżej, a kasuje za wizytę 200zł - w sumie tylko rozmawia i wypisuje recepty. Dziennie 8 klientów 5x w tygodniu...
      raczej nie narzeka :)

      Usuń
    6. Ruda, to fakt, znajomości przede wszystkim, potem dopiero wiedza i doświadczenie. To niestety frustruje... aczkolwiek nie jest wytłumaczeniem na zaniechanie szukania czegoś lepszego, a ludzie często właśnie tak myślą "nie szukam, bo i tak nie mam szans" i tkwią na stanowiskach, których nie znoszą i mają żal do całego świata

      Usuń
    7. mój mąż zaczął projektowanie (konstrukcje stalowe) już na studiach, powoli przecierał sobie szlaki. gdy wykładał na politechnice, miał sporo czasu na dorabianie. po zmianie pracy (8-16) dzień trochę się skurczył.

      Usuń
    8. Mamma - niektórzy lubią narzekać, a wcale nie szukają zmian. Ostatnio spotkałam dwóch swoich byłych uczniów (lat 33), od dłuższego czasu bez pracy, coś tam dorywczo, krótko, obaj po studiach. jednemu nawet jakiś czas temu chciałam załatwić pracę, musiał tylko skończyć kurs pedagogiczny, ale po co.

      Usuń
    9. to takie typowe Ruda...

      Usuń
  11. Temat trudny, fakt. Najważniejsze jest zadowolenie z tego, co się robi. Ja miałam to szczęście, że moja praca była i jest jednocześnie moją pasją. Choć nie jest to bardzo intratne zajęcie.

    OdpowiedzUsuń
  12. pamiętam, jak przed wieloma laty obie z kuzynką po szkole poszłyśmy do pracy. ona do banku, ja do szkoły. gdy moja mama czasami porównywała nasze nierówne zarobki, słyszała od ciotki "dokonała takiego wyboru. nikt jej na siłę kierunku studiów nie wybierał" (to o mnie). teraz w bankach chyba nie jest aż tak wesoło. a gdy ciotka narzekała, że G siedzi tyle godzin w pracy, a ja mam jakby więcej czasu, aż cisnęło mi sie na usta owo "nikt jej na siłę kierunku nie wybierał..." ciężko wybrać kierunek, tym bardziej, że za chwilę zapotrzebowanie może się zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruda, to prawda, całe nasze życie, wszystkie nasze wybory, nie tylko te zawodowe, to jedna wielka niewiadoma. Wiedza na temat tego co jest skazane na powodzenie, a co na klęskę to jedynie w "Arabelli" :)

      Usuń
  13. a dlaczego mnie tu nie ma skoro pisałam ????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ?????????
      czyżby sabotaż?? :)
      Margo, nie mam pojęcia dlaczego Cię nie ma :(. Nawet spamy sprawdziłam, ale tam same anonimy po angielsku :)

      Usuń
    2. To Margo pewnie po ang. kciała tu zaświecić. :D

      Usuń
    3. po zastanowieniu i analizie rozkminiłam troche:DDD
      mam problem z kablem w laptopie,w związku z jego leciwym wiekiem inaczej nie będzie 'żył" bez jego ciągłej obecności;p
      najprawdopodobniej, był chwilowy brak dostępu do źródła netu a ja nie sprawdziłam czy wpis sie pojawił bo najprawdopodobniej coś mi tę czynność przerwało....
      tera paczę co mi Mia odpisała a tam zonk;))))

      wiem,wiem,wiem tylko winni się tłumaczom;pppppp

      po angielsku anonimów nie piszę jakby był po polsku to co innego;DDDDDDDDDD

      Alutkaaaaa bo Ci nie powiem jak chleb mi wyszedł:DDDDD
      buziaczki Dziefczynki:****

      Usuń
    4. Oj poooooowiesz ;))))
      Buziaczki :***

      Usuń
    5. ufff.... bo już myślałam, że to u mnie coś szwankuje i ludzie piszą komentarze i myślą sobie "o to wredna baba, usuwa nasze komentarze" :::)))... i idzie w świat, że ta Mamma to taka ble i w ogóle i zbojkotować jej blog trzeba ::)))... uffff

      Usuń
    6. a to tylko mały niewinny kabelek ;)

      Usuń
  14. Nie martw się..
    O inżynierach też się mówi, że czekają na nich z otwartymi "ręcyma" a nie czekają :-))
    Są bezrobotni.
    I znam 2 lekarzy co klepali biedę a teraz żyją jako tako ...
    Bez rewelacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie martwię się Jasna, czasami tylko żałuję pewnych decyzji z przeszłości...
      a mama i tata mówią "a nie mówiliśmy?" :::)))

      Usuń
  15. Każdy miewa takie chwile, że przedumuje - co by było, gdyby... Ja też. I nie tylko w kwestii zawodu. Zawód mam zaś taki, że wcale go sobie nie wybrałam a jedynie poszłam za sugestią (nie namową) ojca. Nie jest mi z tą profesją źle, ale też nie mam jej we krwi, nie była moim marzeniem ani celem. Mnie się marzył AWF.... ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co chciałaś robić po AWFie Amisho??
      to zakładam, że jesteś usportowiona :)

      Usuń
    2. Myślisz, że jak się ma 19 lat to się wie? Nie miałam pojęcia, ale może praca w jakimś ośrodku sportowo-rehabilitacyjno-turystycznym? Cholera wie... A usportowiona byłam, choć nigdy niczego nie trenowałam. Do dziś nie uważam się za łamagę, bo taka "sprytna" się urodziłam, ale co tu porównywać siebie sprzed 20 lat... Ostatnio opanowały mnie łyżwy ;). Do szkoły, przez 13 lat dojeżdżałam rowerem - 3,5 km w jedną stronę, potem 1 km marszu ;).

      Myślałam też kiedyś o filologii angielskiej i dziennikarstwie.

      Prawo jednak jest dość konkretne i pomaga "poruszać się" po różnych dziedzinach życia. No, chwilami może nawet wciągnąć. Zależy co, kto, kiedy, jak...

      Usuń