Dlaczego tak rzadko mówimy o tym, czego chcemy. I czego nie chcemy? Dlaczego dla wielu z nas nietaktem wydaje się być uczciwe
i szczere wyznanie tego, czego się potrzebuje!
I nie myślę tu o potrzebach typu kupa kasy zamiast kupy problemów, jędrna pupa, a
w sypialni to najlepiej Jurek Klunej (nie mylić z Jurkiem Urbanem ;) i choćby
tylko na Zajączka, ale o tych wszystkich pragnieniach, których
kaliber jest naprawdę niewielki, a siła rażenia ogromna.
Niech Ci, z którymi dzielimy swoje życie wiedzą, że JA, to nie tylko matka, żona i kochanka (tak, wiem, skupiam się na kobietach, no ale cóż.. jestem kobietą, jak to kiedyś śpiewała Edzia), ale JA to przede wszystkim indywidualny byt! Osobna głowa, ręce, nogi, serce, dwunastnica i woreczek żółciowy. Osobna wątroba, dwa duże palce u nóg, włosy łonowe, pępek i ścięgna Achillesa. I osobne pragnienia. Przynajmniej niektóre z nich.
A skoro JA, to JA, które samo oddycha, samo robi siku
i kupę, samo cierpi gdy ma dziurę w zębie, to czy zatem to JA nie może sobie czasami samo pożyć? Czy to JA nie może się czasami skupić wyłącznie na własnym JA?? No i
najlepiej to z ich - najbliższych - błogosławieństwem. Tak, żeby JA nie zabiły wyrzuty sumienia.
Niektórym trudno jest zrozumieć, że JA może mieć ochotę na babskie, godzinne ple ple ple przez telefon, że JA może nie mieć ochoty na
codzienne klepanie kotleta, że dla JA potrzeby własnych dzieci nie
koniecznie muszą być potrzebami z pierwszeństwem przejazdu!
Że JA czasami może, a nawet zawsze kiedy
chce powinno, powiedzieć NIE!
Dziecku, że przy zabawie w chowanego nie ma ochoty ciągle udawać, że go nie widać, skoro spod koca mu cała dupa wystaje. Ba! Że w ogóle nie ma ochoty na chowanego!!
Mężowi, że nie ma ochoty na seks, bo ma
ochotę na „Seks w wielkim mieście”.
Mamusi, że nie ma
ochoty na proszony rosołek tuż po mszy świętej, bo ma ochotę
na nieproszony łóżing bez udziału wikarego!
Wiele z nas nie mówi, o tym czego pragnie z kilku
zasadniczych powodów:
- z powodu poczucia źle pojętej lojalności: co z tego, że chcę? Przecież ja jestem przede wszystkim matką, córką, żoną i kochanką (jestem kobietą, pamiętacie? ;)
- z góry założonego braku zrozumienia: po co mówić czego chcę, skoro i tak nikt nie zrozumie
- ze strachu: jak powiem, to się: obrażą/zdenerwują/okrzyczą/porzucą/rozwiodą/wydziedziczą/dostaną zawału/udaru/sraczki/wstrząsu anafilaktycznego. Och! A może nawet wszystkiego na raz!! Och, och!
- z powodu tej idiotycznej, babskiej, dobrze mi kiedyś znanej demonstracji niewiadomoczego: nie powiem czego chcę, niech się domyślą! Foch!Ojojoj.... Błąd!!!! Kurewski błąd!!Trzeba mówić! Trzeba rozmawiać! Trzeba komunikować!I trzeba żądać zrozumienia! Nie ograniczania!Bo tylko wtedy jest szansa, że kiedy szczęśliwy mąż zawoła "dziś mnie i mojego roweru nie ma dla nikogo", równie szczęśliwa żona z uśmiechem odkrzyknie: "spoko skarbie, to ja sobie coś tam wydepiluję i pójdę na kawę do Kryśki", a jeszcze bardziej szczęśliwe dzieci chórem zaśpiewają: "będzie, będzie zabawa, będzie się działo ...!"
I wszyscy będą niebywale ukontentowani ;)
*przy założeniu, że dzieci są pełnoletnie, a przynajmniej 5+ ;))))
Ale ja nie rozumiem... czy cos ze mna nie teges?
OdpowiedzUsuńJa zawsze mowie co chce i na co absolutnie nie mam ochoty w danej chwili...
I serio?
Mam gleboko w odwloku co reszta swiata o tym mysli...
lo matulu udalo mi sie siengnonc po ZLOTO:))))
Usuńeksekfo :P
UsuńNo dobra posune sie trochem;))
UsuńStar - i Ty powinnaś otworzyć warsztaty dotyczące asertywności i zdrowego egocentryzmu!!!!
UsuńGaga, ryjcu! ;DD
UsuńMamma ! Bo Ciem usunem s mojego bloga !
Usuń:P
no i masz... wstrzons anafilaktyczny właśnie przejszłam :P
Usuńna fszczonsy najlepszy jezd pront :P
Usuńalbo Gaga ;P
Usuńsnowu o gender ? :PPP
OdpowiedzUsuńpiersza!!!
Gaga nie pchaj siem:))) Ja byuam piersza:)))
UsuńStar, ja kciauam być piersza ! :P
Usuńkcieć a być to som dfie rószne rzeczy...
Usuńi nie majom nic wspólnego z dżenderem!! ;)
Pierwsza!!! gdzie dwóch siem bije tam czeci korzysta:PPP
OdpowiedzUsuńMargo, spaduwa na najniszszom puukie, ale jusz !!! :PPP
UsuńA ja Gagi nie widziałam milion lat! :P
Usuńhehe Gaga i tak razem na pudle!!
Usuńnormalnie mie tu burdel robiom!!!!
Usuńalucha, bo Gaga raz jest raz siem z Luchom stapia w jedno i moszna siem trochie pogubuć ;DDD
A ja poważnie żem skomentuję, że to bardzo dobry post. Bardzo ważny, bo rozmowa to podstawa dobrego, fajnego, miłego... i takie tam... funkcjonowania. W związku przede wszystkim.
OdpowiedzUsuńA podsumowanie posta - nic dodać, nic ująć. O :))
dzięki Alucha za pierwszy poważny głos :)
Usuńto trudna sztuka potrafić otwarcie rozmawiać o tym co nas drażni, wkurza, czego oczekujemy od partnera, dzieci, co my sami możemy zaoferować....
niestety wiele małżeństw, które nie potrafią ze sobą rozmawiać, są po prostu nieszczęśliwe...
a szkoda, wystarczy się otworzyć...
no i potrzebny jest do tego jeszcze dojrzały partner!! a tych jak na lekarstwo zdawałoby się...
Mia, to bardzo trudna sztuka! Dłuuuugo (w zasadzie do niedawna) bałam się powiedzieć co mi się nie podoba, czego brakuje, bo bałam się wyjść na marudę, zrzędę etc. I to rosło, rosło aż w którymś momencie wybuchało. Zupełnie bez sensu. Przezwyciężyć takie myślenie to ciężka praca. Cały czas się uczę. :)
UsuńO to to, nie z każdym partnerem można wprost, można szczerze, nie każdemu chce się popracować rozmową.
Oby nam się chciało! :))
super!!! nie przestawaj! mówi Ci to baba, która przez całe życie bała się sprzeciwić własnej matce!
Usuńale się w końcu sprzeciwiła i od tej pory stosunki między nią i jej matką są naprawdę poprawne!!!
aLusia podala zupelnie inny przykuad
Usuńdrastyczny wrencz
jak to matka w tapczanie skonczyua bo corka uznaua ze jej zycie za bardzo kontroluje
ciekawe w ktorym miejscu i kto popelnil najwiekszy bload
Lamia, kto wie, może i moja mama uciekła spod noża :::DDDD
Usuńmoze po prostu w tym decydującym momencie nie miałam siekiery pod ręką ;) ale być może w nerwach ją wspomniałaś, a Twoja mama czytała w gazetach o tej pani psycholog i jakoś stwierdziła, że nie ma ochcoty robić za pościel w tapczanie aż się zaśmierdnie :) :)
UsuńHm... Czyli trzeba na pierwszym miejscu postawić siebie. A kiedy każdy z domowników postawi w danej chwili na siebie, trudno będzie osiągnąć kompromis.Łatwo o stan zapalny i burzę z piorunami, czasami nawałnicę nerwów ,a czasami nawet kataklizm. A życie to przede wszystkim kompromisy. Fajnie,jeśli można swoje przeforsować - mnie się często udaje, ale czasami niestety, zaciskam zęby i reszta dokładnie z Twojego postu.
OdpowiedzUsuńDD, patrz komentarz pod Lolą :))
UsuńPamiętam jak wydoroślałam i pierwszy raz postawiłam się teściowej nie chcąc zrobić czegoś co mi kompletnie nie
OdpowiedzUsuńpasowało i wymagaloby jakiegoś bezsensownego poświęcenia
Na oburzenie odpowiedziałam że robię tak, żeby dla mnie i mojej rodziny było w tym momencie najlepiej
Oburzenie zamieniło się w złość
Ale wiesz co?
Potem relacje tylko sie poprawialy
Kobieta zaczęła mnie szanować
ech Rybcia, czuję wyjątkowe pokrewieństwo z Tobą w tym temacie!!!
Usuńtylko u Ciebie teściowa, u mnie mama...
i jak to fajnie móc powiedzieć co się myśli, zrobić coś wbrew i nie czuć tego paraliżującego strachu....
Dlugo mi zajęło
UsuńI chyba łatwiej tesciowej sie postawić niż mamie...
mi ze dwadzieścia lat zajęło!!
UsuńJa sie stawialam obu, od pierwszego dnia zycia dziecka. Obie mialy swoje doswiadczenia, swoje opinie i swoje rady, ktore chcialy mi wepchnac do gardla. A ja na poczatek grzecznie wyjasnilam, ze to jest MOJE dziecko i to JA wychowuje. Balam sie jak skurczybyk;)) ale chcialam sama. Nie bardzo sie chcialy przystosowac to uslyszaly, ze nie bede korzystac z ich rad bo na dobra sprawe wcale mi sie nie podoba jak one wychowaly swoje dzieci. Byla obraza, owszem i co z tego?
UsuńJa robilam swoje, a one sie podasaly i przestaly a razem z zaniechaniem dasania przestaly dawac dobre rady i przeciez tylko o to chodzilo:)))
jeśli chodzi o teściowoasertywność to chyba jestem w czubie? ile to już nasze stosunki są chłodne i poprawne i bywamy spokojnie u siebie? znaczy - ona u siebie i ja u siebie :) :) noooo... od ślubu jakoś?:) :)
Usuńwidzisz Star, a ja zawsze słuchałam takich uwag z zaciśniętymi zębami no to w końcu wylądowałam na kozetce!! dziś już potrafię powiedzieć STOP, a na krytyczne uwagi pod moim adresem reagować nie złością, a ironiczną ripostą!! ale po tej mojej transformacji i tych uwag jakby mniej... duuużo mniej!!!
UsuńaLusia, obgadamy w czwartek teściową?? ;))
Usuńno ba! :)
UsuńMasz racje kochana, ale DD powyzej tez ma racje.
OdpowiedzUsuńZastanawialoby mnie tylko dlaczego sie tak dopilujesz przed pojsciem do Kryski.
"Czy to JA nie może się czasami skupić wyłącznie na własnym JA?"
UsuńLola, DD... takie małe coś jak "czasami" a zupełnie zmienia postać rzeczy, prawda?
ja nie twierdzę, że należy być egocentrykiem skupionym wyłącznie na sobie, tylko, żeby dopuszczać do siebie swoje potrzeby, nie tłumić ich w imię dziwnie pojętej lojalności wobec męża i dzieci i przekonania, że jest się którąś tam z kolei, mało istotną, w hierarchii ważności, osobą!
a kobiety często w imię świętego spokoju nie mówią o tym czego pragną bojąc się odrzucenia, niezrozumienia, awantur, zburzenia wcześniej ustanowionego porządku, który okazało się, że nie do końca im odpowiada...
to chciałam rzec tylko ;)
a depilacja jest całkowicie niezależna od wizyt u Kryśki ::)))
Usuńa tak w ogóle... hudefak is Kryśka??? ;DDDD
dlatego pisze, ze sie z toba zgadzam.
UsuńAle... nigdy bym obiadu nie ugotowala, ani zakupow nie zrobila, tylko u Kryski na kafce siedziala gdyby mialo byc dokladnie po mojemu. Ale jak mam juz powyzej sredniego znudzenia i zmeczenia ta sama zabawa w dom to i zakupy poczekaja, albo zrobi je monsz i na obiad bedzie pizza i wiem, ze wtedy swiat tez sie nie zawali
nie mówię, żeby zamiast obiadu lecieć do Kryśki na klachy, ale nawet gdyby, to przecież są mrożonki :)))
UsuńKochanie, zjedzcie sobie marchefkem z groszkiem, ja jestem u Krychy na kluchach. :PP
Usuńna kluchach i klachach ;))
Usuńa jak mu siem marchiewka nie podoba, to może zjeść fasolkie ;)
Dziewczyny, ale bez przesady, jak czlowiek ma male dzieci to wiadomo, ze jest odpowiedzialny za ich zywienie i musi obiad ugotowac, albo cos zorganizowac na obiad.
UsuńAle ja mam znajome, ktore podobnie jak ja sa w malzenstwach, ktore juz dawno zapomnialy co to jest dziec a jednak robia bo to taki obowiazek zony.
A ja wychodze z zalozenia ze jak mi sie nie chce to mam prawo nie robic, tu nie moze byc mowy o zadnym obowiazku. Czasem wracamy razem z pracy i Wspanialy pyta "to co mamy dzis na obiad?" a ja odpowiadam "resztki z wczoraj", na co on zdziwiony "a co bylo na obiad wczoraj?" a ja znow nie podnoszac glowy z nad Kindle mowie "nic" i wtedy on wie, ze po drodze wstepujemy gdzies cos zjesc lub kazdy je co mu tam w rece wpadnie:))) W kazdym domu zawsze jest cos do jedzenia i tylko trzeba sobie to cos przygotowac i zjesc, ot cala filozofia.
bo to jest Star mój ulubiony dowcip - co dziś na obiad? nic.
UsuńJak to nic? wczoraj nic, dzisiaj nic??
na dwa dni nagotowałam :) :)
aLusia!! ::)))
UsuńStar, z tymi obiadami to jest tak, że ja lubię gotować i zjeść coś co wiem z czego jest zrobione
co do stołowania się w restauracji, po prostu nas na to nie stać!! dwa obiady to jakieś min.50zł... jedz tak choćby co drugi dzień... wypłaty braknie!! to już wolę coś na szybko zrobić, na przykład pesto - makaron zawsze jest, słoiczek pesto 8zł, do tego parmezan i fajne żarcie za kilka złotych...
Komunikacja nade wszystko! A liczyć na domyślność? Nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie chodzi o to, żeby przeforsować swoje, ale umieć wyrazić swoje zdanie grzecznie, ale stanowczo, szanując przy tym potrzeby innych. Wtedy dojdziemy łatwo do porozumienia i żadna ze stron nie będzie się czuła przegrana ani pokrzywdzona. Nie zawsze jest łatwo, ale trening czyni mistrza :)
A dzieci też muszą się nauczyć, że nie mogą być pępkiem świata, że matka czy ojciec mają swoje potrzeby, że bywają zmęczeni, źle się czują czasem i trzeba to uszanować. Także i w ten sposób u dzieci kształtujemy empatię.
Olgo, to miałam na myśli!! nie egocentryzm w najgorszym wydaniu - czyli ten roszczeniowy, nie liczący się z potrzebami innych, ale zdrowe podejście do swojego indywidualizmu. No i to rozmawianie! Za mało tego między ludźmi - rozmawiamy o pogodzie, wydarzeniach politycznych, znajomych, zdrowiu a zapominamy, żeby móc ze sobą otwarcie porozmawiać o tym, co nam w duszy gra....
Usuńwnuczka znajomych została tak właśnie fatalnie wychowana przez rodziców, tylko ona się liczy i jej potrzeby, mały egoista i egocentryk - ma niecałe 5 lat, a terroryzuje wszystkich w koło, cała uwaga ma być skupiona wyłącznie na niej od rana do nocy, na każdą odmowę reaguje wielkim fochem, a jeśli dorośli próbują zająć się swoimi sprawami, to uporczywie przeszkadza
UsuńOlgo!! takich dzieci są... tysiące???
Usuńdlatego my często odmawiamy naszym dzieciom,
ale nie na zasadzie "spadówa" jakby co :)))
po prostu mówimy im, że my, dorośli, też mamy swoje potrzeby i też może nam się po prostu nie chcieć w danej chwili np. grać w Chińczyka...
albo, że w czwartek nie idę z nimi na basen, bo jadę na klachy z Margo i aLusią ;DD
no i super Mia :)
Usuńtak trzymać!
czymiem Olgo ;)
UsuńJa tak jak Olga odebrałam ten wpis. :)
UsuńA tu napisałaś rzecz, którą coraz mnie ludzi dostrzega... Gadamy o pierdołach, a nie o głębszych tematach. Nie umiemy? Nie chce nam się?
smutne to!!! często nie mówimy o tym co czujemy, bo nas tego nie nauczono niestety...
Usuńmyślę,że czasami jest tak,że rodzic specjalnie nie uczy aby dziecko mówiło o swoich potrzebach....ma wtedy z głowy problem z którymi boryka sie dziecko:(
Usuńspotkałam się kilka razy z czymś takim,ze mi powiedziało,a po zapytaniu a mówiłeś mamusi...nie bo nie chcę jej martwić albo denerwować ...no sorry.....
dlatego sztuka jest aby odmówić dziecku ale sztuka jest też przyjąć odmowę dziecka,kiedy w danej chwili naprawdę nie ma na coś sił albo zaplanowało sobie coś wcześniej ale rodzic uważa,ze skoro wymaga to musi być teraz a można to zrobić jak dziecko wróci albo nabierze sił i oczywiście nie mówię tu o zwykłym lenistwie czy rozwydrzeniu bo nie i już o czym pisała Olga....
ja też dokładnie tak to zrozumiałam. Cienka czerwona linia jest czasem poniędzy asertywnością a egoizmem - zwłaszcza w oczach tych, których oczekiwań akurat się na bieżąco nie spełnia :) :)
UsuńJa dawno temu dojrzałam do mówienia - oczekiwanie na domyślność mogłoby się skończyć tragiczną śmiercią w fochu :)
Margo, to, że rodzice po prostu nie słuchają swoich dzieci to jest niebywałe!! brak komunikacji już na tym etapie nie zwiastuje nic dobrego w przyszłości!! to o czym piszesz to nic innego jak lekceważenie małego człowieka!!
Usuńno i ten brak dialogu!!!!
często relacja rodzic-dziecko polega po prostu na wydawaniu poleceń przez rodzica i wypełnianiu ich przez dzieci!
aLusia - takich granic jest bardzo wiele!!! i czasami to co my postrzegamy jako zwykłą asertywność, inni widzą jako egoizm...
Usuńczy to alibi to do mnie???
OdpowiedzUsuńA tak poważnie ...uczę się, uczę...........czasem wydaje mi się, ze jak robię trzy kroki do przodu to zaraz dwa kroki w tył;/
....resztę wykasowałam...
no nie powiem, natchłaś mię ;)))
Usuńnajważniejsze, że się uczysz... i że chcesz to robić!!!!
kibicuję Ci Misiorku!
"Częścią przebudzenia jest to, abyś przeżył swoje życie tak, jak chcesz i zrozumiał, że to nie jest egoistyczne". A.de Mello, że tak uprzejmie zacytuję. Zaczęłam mówić głośno, jakiś czas temu... się rozwinęłam delikatnie ;D
OdpowiedzUsuńto tak jak ja Dreamu :)
Usuńpiąteczka!! ;)
Zapomniałam tylko dodać, że to ON na mnie wymógł to mówienie. Wiem, jestem szczęśiarą ;D
Usuńmhm... On, On...
Usuńten na T?? ;)
Ten sam ;DDD
UsuńPowiem szczerze, że takiego materiału potrzebowałam!
OdpowiedzUsuń"Wiele z nas nie mówi, o tym czego pragnie z kilku zasadniczych powodów:
z powodu poczucia źle pojętej lojalności: co z tego, że chcę? Przecież ja jestem przede wszystkim matką, córką, żoną i kochanką (jestem kobietą, pamiętacie? ;)
z góry założonego braku zrozumienia: po co mówić czego chcę, skoro i tak nikt nie zrozumie
ze strachu: jak powiem, to się: obrażą/zdenerwują/okrzyczą/porzucą/rozwiodą/wydziedziczą/dostaną zawału/udaru/sraczki/wstrząsu anafilaktycznego. Och! A może nawet wszystkiego na raz!! Och, och!
z powodu tej idiotycznej, babskiej, dobrze mi kiedyś znanej demonstracji niewiadomoczego: nie powiem czego chcę, niech się domyślą! Foch!"
Ostatnio szukam na to lekarstwa! Z tym, że nawet gdy mówię czego chcę to jakoś nie jest odbierane tak jak powinno. Cóż, może problem nie tkwi tylko we mnie?
Tak, czy inaczej takie wpisy motywują :D
Paulino, a może tak się dzieje, bo przyzwyczaiłaś swoich bliskich do zgoła czegoś innego??
Usuństąd to niezrozumienie... "jak to nasza Paulinka, która zawsze taka bez potrzeb, ugodowa, przychylna, nagle mówi, JA chcę!!"
tak zgaduję ;)
pozdrawiam
Właśnie, właśnie... przyzwyczajenia robią swoje ;)
Usuńnasi najbliżsi często mają problem z zaakceptowaniem zmian w nas samych...
Usuńale spoko, trwaj konsekwentnie!!
to trochę jak z małymi dziećmi - powtarzasz w kółko "nie wolno wsadzać palca do kontaktu", trochę się burzą i gniewają, że im zakazujemy odkrywania nieznanego, ale w końcu przyjmą do wiadomości i pogodzą się
No i co ja mam napisać? Że znowu skroiłaś tekst na miarę Mammy Mii i że jak go czytam to aż mi nowe, własne JA wyrasta gdzieś na szyi (czy tam na nodze bądź innym członku)?
OdpowiedzUsuńJa, im dalej w życie, tym lepiej sobie z tym, o czym piszesz, radzę. Moje dzieci często słyszą - nie teraz, jutro, potem, innym razem, bo jestem zmęczona, albo... nie chce mi się po prostu. Z mężem nie mam problemu, bo on ode mnie wiele nie wymaga i często, jak wiesz, go nie ma. Teściowe za 7 górami i rzekami, mamy już nie ma, ojciec też niczego ode mnie nie wymaga - pojadę do P. jest ok, nie pojadę - też... siostra sama jest dość zorientowana na własne JA, więc się rozumiemy... Ale i tak mam wrażenie, że żyję głównie dla innych. Tylko, cholera, ja się chyba z tym dobrze czuję....
oj Ami Ami, jesteś moim najcudowniejszym czytaczem, zawsze tak pięknie pochwalisz :)))
Usuńi najważniejsze, że żyjesz tak, żeby Tobie było z tym dobrze!!! a że przy okazji jeszcze Twoim najbliższym, to już zasługuje na owacje na stojąco :)
Mysle ze bycie SZCZERYM i otwartym w wyrazaniu swoich uczuc czy pragnien wobec innych, to poprostu uczciwosc.
OdpowiedzUsuńJesli nam cos nie pasuje - paradoksalnie chcác byc "milym" jestesmy nieuczciwi.
Zaczynamy parade klamstewek, nie trzymajácych sié kupy wyjasnien itp itd, a z intonacji glosu i tak "czuc" ze nam to nie pasuje.
Zastanawiam sie tylko dlaczego musialam sie tego nauczyc i do tego wniosku dojsc przez pasmo wlasnie takich tortur.
a taki dysonans pomiędzy tym co się czuje a tym co się robi to prosta droga do depresji...
Usuńwiem coś o tym :(
Lamio, czasem nasze życie okupione jest takimi właśnie torturami... najważniejsze, że przemy ku lepszemu!!