Kraków kusił, nie powiem - finał Tour de Pologne i aLusia w jednym, to naprawdę jak kumulacja w lotto.
No ale kiedy okazało się, że przy trzydziestu pięciu zaczynam dziwnie pachnieć i jedyne co mi się nie poci to paznokcie, postanowiliśmy zamiast kibicować kolarzom, eksplorować górny bieg rzeki Wisły.
Moczyć dupy znaczy się :).
No ale kiedy okazało się, że przy trzydziestu pięciu zaczynam dziwnie pachnieć i jedyne co mi się nie poci to paznokcie, postanowiliśmy zamiast kibicować kolarzom, eksplorować górny bieg rzeki Wisły.
Moczyć dupy znaczy się :).
Poza tym planowany start Młodego w Mini Tour de Pologne właśnie w Krakowie nie wypalił. Podczas walki o trzecie miejsce w Dąbrowie Górniczej - podobnie jak zawodowcy wjeżdżający kilka godzin później na metę – mój syn zaliczył kraksę. Ale i tak wjechał na metę na dwudziestej ósmej pozycji! A Młoda na sto czternastej :). A potem sru, na izbę przyjęć. I siedem niebieskich szwów!
Wiecie, że sobie lubię na siebie ponarzekać, nie? A żem za płaska, a żem zawodowy niebyt, albo, że seks to sześć razy w tygodniu, w tym dwa razy sama :). Ale...
Ale wiecie co? Chyba jednak jest coś, z czego jestem dumna. To ja.
Tak mamo, tak tato. Jestem z siebie dumna.
Bo kiedy czytam coś takiego:
"Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Już dziś co piąte (22 proc.)
ma problemy z nadwagą i otyłością, a w Warszawie i okolicach niemal co
trzecie (32 proc.). W stolicy w ciągu ostatnich trzech dekad liczba
małych grubasów wzrosła dziesięciokrotnie. W grupie 11-latków, jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia, polskie
dzieci są już najtęższe w Europie. Nie tylko dlatego, że fatalnie się
odżywiają. Również dlatego, że coraz mniej się ruszają."
to najzwyczajniej w świecie robi mi się żal tych wszystkich dzieci, których rodzice regularnie wypisują zwolnienia z wuefu "bo-nie-będziesz-się-biedactwo-ty-moje-męczył-na-tym-głupim-wuefie-czasem-się-rozchorujesz"", nie pozwalają jeździć na rowerze "bo-złamiesz-rękę-albo-nawet-dwie", dla których aktywny weekend to dziecko przed kompem, ojciec przed drugim "bo-tatuś-jest-synku-zmęczony-jak-kurwa-jego-mać". Ewentualnie wyjazd nad rzekę, by pierwsze piwo wypić zaraz po rozłożeniu leżaka, a drugie nim na grillu dojdzie toruńska "idź-się-pobaw-syneczku-z-kaczuszkami-tatusiowi-chce-się-pić".
Pytam Młodego?
- Twój ulubiony przedmiot.
- Wf.
- Jedziemy w tym roku w Tatry?
- Taaak!! Chciałbym wreszcie zaliczyć dwutysięcznika.
- Nie pojedziemy synu do Krakowa, bo masz szyte kolano.
- Ale wiesz... już mnie nie boli i zobacz, o, nawet już kości nie widać :)))
Moje dzieci uwielbiają rowery, narty, spacery i chodzenie po górach. Ale tego się nie kupuje na allegro. Tego to nawet na naukach przedmałżeńskich, obok nauki badania lepkości śluzu, nie uczą. Tu wszystko co jest potrzebne, ba!, niezbędne wręcz, to fajny tata i fajna mama. Tata, który dzieci do sportu zachęca, który go wspólnie z nimi uprawia. Wtedy basen w niedzielę na ósmą, kiedy inni jeszcze śpią, lub odmawiają zdrowaśki, albo czterdzieści kilometrów na rowerze w wolną sobotę stają się tak oczywiste jak popcorn i cola raz do roku i to tylko w Cinema-City :).
Oczywiście nietaktem byłoby zapomnieć o mamie. Ona oczywiście też musi być fajna :). Najlepiej taka, co jak widzi Czantorię to płacze wzruszeniem powodowana, a na szlak wstaje o piątej rano, by już o siódmej, upocona jak świnia, wdrapywać się nad Czarny Staw :). Byle przed burzą, która ma być o 15:23 :)
No!
I jakby kto jeszcze nie zauważył to chwalę się!
I mówię o tym otwarcie!
Moje dzieci mają fajnych rodziców :)
Ileśmy się nasłuchali, kiedy Młody w wieku pięciu lat zaczynał przygodę z MTB. Że go wyeksploatujemy, że realizujemy swoje chore ambicje, że mu komora serca to weźmie i się powiększy i że w sumie, to my to nasze dziecko to na pewno ukatrupimy.
Kiedy Młoda w wieku niespełna trzech lat po raz pierwszy założyła narty usłyszeliśmy, że jesteśmy mekekeke (czytaj: jebnięci :), że to nieodpowiedzialne i niebezpieczne i że na pewno to my ją też ukatrupimy.
A jak wychodzimy na szlak i ma on kolor co najmniej żółty ;), to już na pewno - niczym członkowie sekty Świątyni Ludu - zbiorowe samobójstwo popełnić chcemy!
No bo chyba nie, że my to lubimy :).
Tak było kiedyś, a teraz??
A teraz to się jak balony nadymają i chwalą na imieninach u ciotki! Że Młody mistrzostwa w kolarstwie górskim wygrywa, a Młoda z uśmiechem po stokach szosuje, tak, że jej płatki śniegu na migdałach osiadają. Pacz panie, jakie oni to te wnuki usportowione mają. Ciekawe jak i dlaczego?
Ale co tam! Nie żałuję im. Niech się chwalą. Niech pękają z dumy.
Ja tam sobie z siebie popękam ;)
to najzwyczajniej w świecie robi mi się żal tych wszystkich dzieci, których rodzice regularnie wypisują zwolnienia z wuefu "bo-nie-będziesz-się-biedactwo-ty-moje-męczył-na-tym-głupim-wuefie-czasem-się-rozchorujesz"", nie pozwalają jeździć na rowerze "bo-złamiesz-rękę-albo-nawet-dwie", dla których aktywny weekend to dziecko przed kompem, ojciec przed drugim "bo-tatuś-jest-synku-zmęczony-jak-kurwa-jego-mać". Ewentualnie wyjazd nad rzekę, by pierwsze piwo wypić zaraz po rozłożeniu leżaka, a drugie nim na grillu dojdzie toruńska "idź-się-pobaw-syneczku-z-kaczuszkami-tatusiowi-chce-się-pić".
Pytam Młodego?
- Twój ulubiony przedmiot.
- Wf.
- Jedziemy w tym roku w Tatry?
- Taaak!! Chciałbym wreszcie zaliczyć dwutysięcznika.
- Nie pojedziemy synu do Krakowa, bo masz szyte kolano.
- Ale wiesz... już mnie nie boli i zobacz, o, nawet już kości nie widać :)))
Moje dzieci uwielbiają rowery, narty, spacery i chodzenie po górach. Ale tego się nie kupuje na allegro. Tego to nawet na naukach przedmałżeńskich, obok nauki badania lepkości śluzu, nie uczą. Tu wszystko co jest potrzebne, ba!, niezbędne wręcz, to fajny tata i fajna mama. Tata, który dzieci do sportu zachęca, który go wspólnie z nimi uprawia. Wtedy basen w niedzielę na ósmą, kiedy inni jeszcze śpią, lub odmawiają zdrowaśki, albo czterdzieści kilometrów na rowerze w wolną sobotę stają się tak oczywiste jak popcorn i cola raz do roku i to tylko w Cinema-City :).
Oczywiście nietaktem byłoby zapomnieć o mamie. Ona oczywiście też musi być fajna :). Najlepiej taka, co jak widzi Czantorię to płacze wzruszeniem powodowana, a na szlak wstaje o piątej rano, by już o siódmej, upocona jak świnia, wdrapywać się nad Czarny Staw :). Byle przed burzą, która ma być o 15:23 :)
No!
I jakby kto jeszcze nie zauważył to chwalę się!
I mówię o tym otwarcie!
Moje dzieci mają fajnych rodziców :)
Ileśmy się nasłuchali, kiedy Młody w wieku pięciu lat zaczynał przygodę z MTB. Że go wyeksploatujemy, że realizujemy swoje chore ambicje, że mu komora serca to weźmie i się powiększy i że w sumie, to my to nasze dziecko to na pewno ukatrupimy.
Kiedy Młoda w wieku niespełna trzech lat po raz pierwszy założyła narty usłyszeliśmy, że jesteśmy mekekeke (czytaj: jebnięci :), że to nieodpowiedzialne i niebezpieczne i że na pewno to my ją też ukatrupimy.
A jak wychodzimy na szlak i ma on kolor co najmniej żółty ;), to już na pewno - niczym członkowie sekty Świątyni Ludu - zbiorowe samobójstwo popełnić chcemy!
No bo chyba nie, że my to lubimy :).
Tak było kiedyś, a teraz??
A teraz to się jak balony nadymają i chwalą na imieninach u ciotki! Że Młody mistrzostwa w kolarstwie górskim wygrywa, a Młoda z uśmiechem po stokach szosuje, tak, że jej płatki śniegu na migdałach osiadają. Pacz panie, jakie oni to te wnuki usportowione mają. Ciekawe jak i dlaczego?
Ale co tam! Nie żałuję im. Niech się chwalą. Niech pękają z dumy.
Ja tam sobie z siebie popękam ;)
pękaj! Masz powody!!!!
OdpowiedzUsuńOraz, że podziwiam;))
Usuńi pozdrawiam:)
3xP :))
UsuńGratulacje dla dzieci, taty, a przede wszystkim dla Ciebie, Matko! Ciesz się i chwal, bo jest czym!
OdpowiedzUsuńMoi sportowe umiłowania i umiejętności zawdzięczają tacie. Co też i moją zasługą jest, że takiego ojca im wybrałam:))
otóż to Iza! Wyłowić takiego w tłumie adoratorów to dopiero jest sztuka, nie?? :))
Usuńczyli podsumowując, Iza, wszystko jest Twoją zasługą ;)
Usuń:)) jak nie jak tak, chwalić się trzeba, tak Mamma uczy !!!
UsuńOtóż właśnie, bo na ten przykład serce mnie też ciągnęło do takiego, co non stop wiersze swoje mi czytał, ledwo czasami nos z nad książki mu wystawał, a jego życiowym sportem było pokonywanie schodów w bibliotekach. No ciężki wybór miałam :))
Iza, pewnie, że trzeba, koniec z podwijaniem ogona i narzekaniem jaka to ja jestem do dupy ;)))
UsuńOj, to chyba dobrze, żeś tego bibliotekarza pogoniła, pewnie miałby już brzuch wielkości 12-tomowej encyklopedii ;)).
nie wiadomo, mógłby się zasuszyć jak mysza za regałem....
Usuńi jakby go dźgnąć patykiem, to by się pokruszył???
Usuńfuuuujjjj ;)
hmmm.... nie mam pojęcia, nie mam szczęśliwie takich doświadczeń ;)
UsuńTak do konca nie pekaj. Tyle jeszcze rzeczy zostalo, zeby domowa mlodziez zainspirowac, wiec kto, jak nie Ty...
OdpowiedzUsuńOraz gratuluje! :)))
nie no, spuściłam trochę powietrza, sama jestem w domu to mogę ;)))
UsuńFajnie te Wasze dzieci maja z Wami! Tylko pogratulowac! :)
OdpowiedzUsuńteż tak, nieskromnie, uważam ;)
Usuńi dziękuję :)
Rower, aikido, kilka lat w formacji tanecznej i... zwolnienie z wf przez ostatnie 5 lat edukacji-to historia mojej Młodej. Dlaczego zwolnienie? Bo w naszym systemie na problemy z nadgarstkami (!!!) daje się zwolnienie całościowe, a pani na wf, na stwierdzenie 'proszę pani, ja mogę ćwiczyć, ja tylko nie mogę obciążać rąk' odpowiada 'nic z tego, zwolnienie jest zwolnienie, ja odpowiedzialności nie wezmę'. Teraz, na studiach nie ma wf, biega każdego ranka, bo... lubi :)
OdpowiedzUsuńjeśli faktycznie dziecko ma problemy zdrowotne, to ja to rozumiem, ale rodzice często (niestety na prośbę dzieci, które nie cierpią wuefu z jakiś powodów) idą z nimi do lekarza i załatwiają im takie zwolnienie. Albo co jakiś czas po prostu wypisują je w zeszycie kontaktowym, ot tak, żeby dziecko sobie odpoczęło. Tego nie pochwalam i w sumie to dziwię im się, bo w ten sposób wyrządzają swoim dzieciom więcej szkody niż pożytku. Potem rosną takie ciapy, które nie potrafią przebiec dwustu metrów bez zadyszki!
UsuńWiesz, to nie były jakieś straszne problemy, ale pozbycie się ich zależne było od nieobciążania rąk. Młoda mogła biegać, skakać, tańczyć (wyczynowo wręcz) ale pani na wf musiała mieć na piśmie konkretnie, czego jej nie wolno robić, a ortopeda mówił 'proszę pani ja nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego, mogę napisać: nie obciążać rąk'. Ręce mi opadały i... Młoda nie ćwiczyła, w szkole, bo na fitness chodziła, a pani instruktorka mogła powiedzieć wszyscy robią jedno, a ty Młoda coś innego.
Usuńw takim wypadku to faktycznie nie wiadomo co lepsze...
Usuńno ale jak już pisałam, to uzasadniony przypadek, gorzej jak dzieci przynoszą zwolnienia, bo rodzice nie chcą, żeby się biedactwa zmęczyły
tak jak pisze aLusia, dużo zależy od prowadzącego, ale z drugiej strony, do cholerki, mój nauczyciel z historii też był do dupy i jakoś chodzić musiałam :(
ja to w ogóle wszystko musiałam. Moi rodzice byli niezwykle praworządni w naszym imieniu.
UsuńJedyne odstępstwo jakie moja mamcia uczyniła podczas mej długiej edukacji to nielegalne zwolnienie mnie z zajęc chóru w muzycznej, którego nienawidziłam całym sercem i na który już żywcem nie miałam czasu...
aLusia, widać moi byli bardziej praworządni bo na chór przez 5 lat chodziłam!!!
Usuńa słuchu zero!!! ;)
Moja Mum też była prawilna do bólu, ja w związku z tym ( a może na przekór) miałam z Młodą umowę: 'jeden dzień w semestrze wolny bez podania przyczyny'. Nie zawsze wykorzystywała ten przywilej. Natomiast jeżeli chodziło o ruch zawsze jej tłumaczyłam 'możesz nie ćwiczyć, ale to twoja d... rośnie, więc czasem lody i gofry i wypocisz to na treningu, albo dieta trawiasta'. Przemawiało do wyobraźni, jak nic. A rodziców zwalniających z zajęć ruchowych nie rozumiem. Oprócz zwyczajnego spalania kalorii dzieciaki uczą się walczyć z własnymi słabościami, a gdzie mają to zrobić, jak nie na wf czy treningu.
Usuń:))))
Usuńsprawa jest oczywista. To zasługa dziadków :)
OdpowiedzUsuńZawsze! Przecież geny przekazali :))
Usuńno jakby się uprzeć... ;))
Usuńspytaj ich jak nie masz pewności :)
Usuńe tam, w sumie teraz to już mi chyba wszystko jedno... wiesz, jeszcze przed ślubem to bym się jednak bała, że mogę się zupełnie nieświadomie zakochać w swoim bracie, lub kuzynie w pierwszej linii ;))
UsuńJak ja zazdroscilam tym ktorzy mieli zwolnienie z w-f'u! Moi rodzice nigdy sie dali sie przekonac, ze jesli po godzinie robienia przewrotow chce mi sie wymiotowac to ono mi sie nalezy. :P Ale rower, narty i skakanie w gume uwielbialam. ;) Moje dzieci na szczescie nie wdaly sie we mnie i w-f bardzo lubia.
OdpowiedzUsuńLola, powiem Ci szczerze, że ja też nie lubiłam lekcji wuefu, ale przecież to nie o to chodzi. Historii też nie lubiłam :)
UsuńA skakanie w gumę? Uwielbiałam!! I wiesz, wpadłyśmy na pomysł z przyjaciółką, że nauczymy nasze dziewczynki w nią skakać, może znowu nastanie era skakania w gumę :)
teraz nawet takie specjalne kolorowe gumy robią, nie trzeba z majtek wyciągać :)
Usuńa wf nie lubią bo zwykle jest beznadziejnie prowadzony. U nas w liceum jak babka wpadła na pomysł, zęby nam pozwolić grac np w piłę nożną oraz robiła nam aerobik - albo sama, albo puszczając robiącego wówczas kairerę Yanklovica - nazwisko moze niezbyt dobrze do końca pamiętam, ale z grubsza się zgadza (czy ktoś go jeszcze pamięta?:)) - to nastąpił przełom i zwolnienie utrzymywała już tylko taka jedna pozerka, która czytała na wfie Biblię :) :) jeszcze dizs sie zastanawiamy co nam chciała tym zademonstrować :)
aLusia ale mówisz o gumach z pasmanterii, nie z apteki? ;PPP
Usuńi Ty kochana uważaj, co Ty piszesz, bo zaraz ktoś się doliczy ile Ty tak naprawdę masz lat :))
aLusia, masz racje. W podstawowce nasz w-f byl jak polaczenie domu poprawczego z wojskiem. W LO fajna babka to i w-f od razu zrobil sie fajny. Chociaz byl taki rok, to bylo strasze, byl na tak zwanej godzinie zerowej, to chyba byla 7 rano. Zima bylo ciemno i te pierwsze pol godziny bylo jak porod bez znieczulenia. ;)
UsuńMamma, moja mama moim kupila gume do skakania. Troche poskakaly, pokazalam im 10-tki, ale w zachwyt niestety nie wpadly.
mówisz, że nie guma nie ma już tej uzależniającej mocy co kiedyś??
Usuńbuuu...
jak to możliwe??? toż się skakało na każdej prawie przerwie!!
UsuńMamma, dzieki za ostrzezenie, rozważam skasowanie tego wpisu w obawie przed dekonspiracją :) :)
a znacie tego Yanklovica, Janklowica, czy jak mu tam było?
ten gosc od fitnessu ?
UsuńO niego chodzi??
ta, o niego :)
Usuńdo wf nas zachęcił i przekonał :)
Usuńwidać, że jesteście dużo starsze ode mnie, bo ja go nie znam :PPPPP
UsuńTos podpadła Mijeczko !!!
Usuńw moim przypadku mówić "dużo" to spore naduzycie. I podpadziocha na maksa :)
Usuńpo prostu miałaś beznadziejną wuefistkę :)
No w moim to moze i nie :)))
UsuńAle focha se moge szczelic bo inaczej sie zamkne w sobie :pp
Margo, czytałam ostatnio, że TRZEBA uzewnętrzniać emocje, bo inaczej na zdrowiu podupadniemy!
Usuńzatem fochaj się kochana do woli, a nawet do poniedziałku ;)
Senkju kochana,nie bede sobie załować:)))
Usuńżeby Ci tylko na urodę nie zaszkodziło.... bo podobno złośc piękności szkodzi :)
UsuńGratulacje!!!
OdpowiedzUsuńdzięki Olgo :)
UsuńMia, no w końcu:). Gratuluję Tobie jaka jesteś i Dzieci za to jakie są. Fakt, to wielkie szczęście być dumnym rodzicem.
OdpowiedzUsuńale co w końcu?? czyżbyś się stęskniła? ;)
Usuńi dziękuję za gratulacje, podpisuję się pod tym co napisałaś :)
Jak nie piszesz to mi się ckni za Tobą. A w końcu, no to żeś w końcu odważyła się pochwalić!!! Więc po raz kolejny: NO W KOŃCU.
Usuńcałus
:***
UsuńNo ja też dumny z Ciebie jestem i z dzieciaków, ale kolor szlaku, to nic wspólnego z trudnością nie ma. Tak se pokolorowali coby się nie myliły tylko.
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że kto jak kto, ale Ty to mnie na pewno pochwalisz :)
Usuńco do koloru szlaku, wiesz, że ja dopiero niedawno do tego doszłam... jak na żółtym zdychałam ze zmęczenia, a na czarnym szłam prawie jak na pielgrzymkę do Częstochowy - w podskokach i z pieśnią na ustach ;))
a dokładnie z którą pieśnią? :)
Usuńpochwalną ;)
Usuńha!!! odpowiadasz wymijająco!!! nie znasz ani jednej!!! :)
UsuńaLusia :))))
UsuńPewnie z Barka:pp
eee, nie zna, mówię Ci :)
UsuńMyslisz aLusiu :)))
UsuńHmmm ale Apel Jasnogorski ta na bank odspiewała :)
Jezus o poranku :)))))))
Usuńnie żartuj! ja nie umiem, a co dopiero ona :) :)
Usuńkto to "ona" ?
Usuńzgadnij :)
Usuńa ile ma lat? 39, 48 czy 40??? ;))))))
Usuń36. To oczywiste :)
Usuńaaaa ona! Ta dużo młodsza od Ciebie :)))
Usuńdoigrasz się, maupo!!!!
Usuńteż Cię ajlofju ;)
UsuńMozemy pośpiewać;) tylko z aLusia ugadaj
UsuńDobrze prawisz. U nas co prawda mniej zaawansowany level ale zwolnienia z wf spod moich rąk to nie wychodzą. Oczywiście co niektórzy to mi się tu burzyli, że matka zła i uparta jak oślica. Ogólnie dzieciaki teraz mniej się ruszają i sprawność zerowa to jeszcze i to im odebrać?!
OdpowiedzUsuńGratuluję zdolnych potomków. Po rodzicach oczywiście :D
otóż to! często wuef dla niektórych z nich jest jedyną formą aktywności ruchowej! Celowe zwalnianie ich z tych zajęć uważam za skrajnie nieodpowiedzialne i krzywdzące!!
UsuńA potomki takie fajne, bo miks genów jakieśmy im przekazali tak szałowy ;)
U mnie wieczna kłótnia o zwolnienie z wf-u. Bo niestety zwolnienie ma i lekarze bezlitośni są i dają co roku! A ona i tak jeździ konno i biega jak nie widzę:) I odgraża się co tu jeszcze będzie robić...
OdpowiedzUsuńNo i gratulacje dzielna matko!
Sollet, jeśli takie jest zalecenie lekarza to przecież oczywiste, że jak mus to mus...
UsuńI patrz jak to jest... dzieci, które mogą uprawiać sporty nie chcą, a te które naprawdę nie mogą, bo mają jakieś schorzenia, chcą....
widzę duzo otyłych dzieci w warszawie, stwierdzam to z przerazeniem!
OdpowiedzUsuńsama mam chudziaki zgrabne raczej
a pękanie z dumy jest obowionskowe!!
sama pękam od twoich dziecków sukcesów!!
moje też chudziaki, po mamie ;)
Usuńchoć mój mąż naprawdę w porównaniu z tym jak wyglądał jakieś 6-7 lat temu też chudzielec... kiedyś ważył 93 kilo, teraz pewnie około 85 - jak na niego (grubokościstego) to naprawdę fajna waga. No i brzucha nie ma!!! :)
a za pękanie z dumy dziękuję ciociu Rybeńko ;)
czyli wziął się za siebie parę lat temu?
UsuńPotwierdzam brzucha nie ma :))))
UsuńMargo, Tyś se go dokładnie obejrzała, widzę :))))
UsuńDobrze zes dumna, bo ja jestem z Ciebie dzielna:))))))))
OdpowiedzUsuńGratulacje dla calej rodzinki :********
Twoja dzielność mnie wzrusza Star :)
Usuńdzienkujem :***
taaaa.
OdpowiedzUsuńta.
dobrze gadasz a post był o czym?
o seksie Futi, o seksie ;D
Usuńwiadomo. Jak każdy
Usuń:DDDD
UsuńDobre...taaa
wiadomo :)
Usuńkurczaki!!!!! to chyba ten: http://www.bodiesinmotionwithgilad.com/about_gilad.htm
OdpowiedzUsuńkojarzycie?
oczywiście, że nie kojarzę, za młoda jestem ;P
Usuńnie, po prostu nieoblatana!!! wasza wuefistka się nie starała nic a nic!!!
Usuńprawdy nie oszukasz, aLusia ;)
Usuńeeee, jak to mówią - prawda jest jak dooopa, każdy ma własną :)
Usuńjestem z ciebie baaardzo dumna! z twojej rodzinki jestem dumna:***
OdpowiedzUsuńwidzicie jakom ma fajnom kloleżankie??? :)))
p.s. popacz,u nas na grillu żrom ślonskom, naprawdę! :Dm
jakom mam fajnom koleżankę-miało być :P
Usuńeee, u nas śląska to taka zwyczajna ;)))
Usuńa koleżankę masz fajnom, a juści ;))
eee no ślaska to juz przyzwoity wuszt :)))
UsuńA ja pękam z dumy,że znam, czytuję i mogę komentować!~serdeczności!
OdpowiedzUsuńjacie... aż tak? :)
UsuńDobra.. Ale przez pustynie w ponad 40 stopniowym upale z mała butelka wody to chyba nie? He?
OdpowiedzUsuńMekeke.. Czy jak tam 😎
jak to nie??
Usuńnazwa bloga zobowiązuje :)
Mia, znalazłam coś dla Ciebie
OdpowiedzUsuńhttp://www.barbra-belt.pl/borelioza-przezylam-przeczytaj-moze-tez-pomozesz-komus-przezyc/
buźka
dzięki, cokolwiek to jest...
Usuńbo pokazuje mi Bandwidth Limit Exceeded
Dobry wieczor Mia:*
OdpowiedzUsuńdobry Margoś
Usuńale dzień ;)
czyli jaki?
UsuńSkąd ja to znam?! Moi znajomi i rodzina też pykali aię po głowie kiedy moja 2,5 letnia córcia "zdobywała" swój pierwszy trzytysięcznik! :) teraz ma w górach lepszą kondycję niż ja ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję podejścia!