Młoda rano:
- mamusiu straszny sen miałam
- tak? jaki?
- taki straszny, że boję się powiedzieć
- no to nie mów
- nie no, powiem:
śniło mi się, że spadła bomba…. wiesz na kogo?
- nie wiem, powiesz?
- prosto na Ciebie, mamusiu
Noooo, nie powiem, wzruszyłam się, oczy mi nawet mgłą
zaszły. Skoro me dziecię takie przejęte, znaczy, że kocha mamusię! Widzę już
siebie, niebogą, gdy w drodze po biedronkowy nabiał, tudzież tescową parówkę
bezwzględny Mark* mnie dosięga. Ewentualnie nie mniej bezwzględny Little Boy*. Niby taki little, szans
jednak nie daje! Rozczłonkowuje mamusię. Głowa
na prawo, noga na lewo, wątroba dla czworonogów.
Brrrr….
Biedne dziecię! Sen straszny, nie powiem!
Mamusia trafiona, rozdrobniona!
Mamusia trafiona, rozdrobniona!
Jak długo jeszcze sen taki będzie dla Młodej
koszmarem???
Być może za lat paręnaście, kiedy to mama
kochana z dyskotek nakaże zbyt wcześnie wracać,
spódniczki dłuższe zakładać, maskarę z rzęs młodych zetrzeć, rozczłonkowana mamusia marzeniem największym się stanie! Tudzież mamusia na stosie, mamusia pod TIRa kołami,
mamusia w klatce z tygrysem.
W wersji optymistycznej: mamusia w domu bez klamek ;)
Smutna ta wizja duszą mą targa! Dziecię me małe,
kochane, okres kiedyś dostanie, metr siedemdziesiąt osiągnie (po mamusi niemałej), w świat pójdzie zły i okrutny.
Chronić ją trzeba! Lecz mądrze!
Nie chcę być wredną matką, zmierzłą starą! Która swoje
zdanie narzuca, zakaz zakazem pogania. Staje się Młodej koszmarem!
Dlatego plan taki ma mądra mamusia:
ufać, akceptować, szanować. Młode. Ich zdanie, potrzeby i preferencje.
Wierzę, że teraz jest nasz czas. Czas rodziców. Czas cierpliwego uczenia co dobre i właściwe, szlachetne i
przyzwoite. Czas pokazywania, że w życiu są odmienności, które należy szanować,
zachowania, które powinno się akceptować oraz ludzie, którym można ufać.
Dlatego wierzę w to bardzo mocno, że Młoda - już nastoletnia - po nocce z atakiem bombowym, mamusię do aniołów wiodącym, przyjdzie rano
i powie:
- mamusiu, straszny sen miałam….
* bomby powietrzne używane podczas II wojny śwatowej
O, tak! Dla młodych trzeba być wsparciem, nie zaś sędzią, czy strażnikiem. Choćby dlatego, że nie jesteśmy wieczni. To, kim się kiedyś staną, zależy od naszych mądrych względem nich zachowań.
OdpowiedzUsuńłatwo się mówi, trudniej robi, nieprawdaż? ;)
Usuńpozdrawiam
No niexle, super mama z Ciebie ;) przydje na nauki jak własnego dzieicątka sie dorobię :)
OdpowiedzUsuńhe he, nauki powiadasz... no dobra ;)
Usuńbombowa konsekwencja!
OdpowiedzUsuńjedyna właściwa, tak mi się zdaje :)
UsuńPlan ten na nic się nie zda. Taka niestety jest kolej rzeczy. Ja mam sobie taką teorię, że niestety kto ma trudne dzieciństwo i rodzice nań nie chuchają, a wręcz odwrotnie. Ten potem w życiu lepszym jest. Wchodząc w dorosłość po prostu się buntujemy. Zwykle wtedy chcemy być odwrotni/zupełnie inni niż byliśmy w domu jako dzieci.
OdpowiedzUsuńNomadzie, myślę, że nie ma reguły...
UsuńA swoje dzieci wychowuję zgadnie z tym co podpowiada mi intuicja. Jakie to przyniesie skutki w ich późniejszym życiu... się okaże :)
ło matko...
OdpowiedzUsuńto wszystko co napisałaś, o tym dorastaniu itp itd - to mój koszmar....
pewnie nie tylko nasz, Emko :)
UsuńDopiero wróciłam i powoli nadrabiam zaległości. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńnie musisz zapraszać Ana, bywam tam regularnie :)
UsuńNiezła perspektywa ;)))
OdpowiedzUsuńMoze tak razem sobie znajdziemy domek bez klamek - będzie nam wtedy raźniej ;P
Dosia, jakby co będę po Ciebie dzwonić :D
UsuńJak to dzieciak potrafi mamusię wprawić w dobry nastrój :)
OdpowiedzUsuńWiększość dramatów dorastania już za nami...
OdpowiedzUsuńDo największych sukcesów zaliczam to, że nadal się bardzo kochamy :)