Dwoje Młodych w szkole podstawowej, dla matki pracującej we
własnym M-3, to coś pomiędzy gimnastyką kaskaderską, a
akrobatyką karkołomną.
Praca choć w kapciach wykonywana, aczkolwiek jakby nie było
całkiem zawodowa, zyski wymierne przynosząca, to obowiązki,
terminy, zobowiązania, plany do realizacji.
A tu w godzinach pracy o
Młode się matka potyka, spod biurka gadziny wyciąga.
Do tego:
- jabłuszka obiera,
- książeczki podaje,
- dvd włącza,
- dvd wyłącza,
- majtek z motylkiem szuka,
- ciasteczko z górnej szafki ściąga,
- kołtuna na włosach ujarzmia,
- pastę na szczoteczkę nakłada,
- za
jogurtem w lodówce nurkuje....
I przy tym wszystkim na pytania
przeróżne odpowiedzi udziela. Paplaniny sześciolatki słucha, na
mądrości trzecioklasisty głową potakuje. Cierpliwie, choć praca
odłogiem leży.
Leżakuje bezproduktywnie.
Leżakuje bezproduktywnie.
Kiśnie nieefektywnie.
Zalega bezprzychodowo.
Na orkę ekonomiczną czeka.
Na matkę, co w pracy być miała.
Na tę
matkę, która ma biuro na prawo od kibla, na lewo od kuchni. Kuchni,
w której matka, co miała być pracująca, od rana już rosół
szykuje, na schaba frustracje przelewa. Tak, żeby jak Młode,
które do szkoły iść rano musiało, miało co zjeść po powrocie.
I to, które rano nie poszło, a pójdzie za cztery godziny, też
zjadło jak wróci o zmierzchu.
Biedna ta matka co w domu ma pracę! Nie ma bidula życia łatwego.
Ba! nawet ma przeje**ne: bo kiedy jedno młode do szkoły idzie, to drugie młode nie musi,
a to, które dzisiaj iść musi, a jutro nie będzie musiało, temu drugiemu, co
dziś nie musiało, a jutro już będzie musiało, pomacha na
pożegnanie...
To starsze macha młodszemu we wtorki i również w piątki. To młodsze natomiast starszemu machnie jedynie w ten dzień, co po środzie.
Tak tak... tym uważniejszym spieszę wyjaśnić:
w te dwa dni, co Wam ich brakuje, dni cudne, dni piękne, dni pożądane, młode idą do szkoły na taką samą godzinę!!!! Dużo to czy mało? Cieszyć się czy płakać? Doceniać czy frustrować?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Tak jak prosta jest matematyka.
Zresztą po co liczyć.
Jak dla mnie to:
Praca+dzieci = zawsze:
katastrofa gospodarcza
klęska ekonomiczna
rozczarowanie Balcerowicza....
Zatem, dzieci kochane:
świetlica!!!
Idę im powiedzieć....
ufff! Dać Ci order kochana;))
OdpowiedzUsuńDajesz z uśmiechem radę , podziwiam:))
@ wysłałam;))
Miśko kochana, cóżeś Ty mi wysłała czego nie dostałam? order? ::)))
UsuńPodziwiam i ja :)
OdpowiedzUsuńcierpliwości i wytrwałości życzę! :*
Olgo, byle do przyszłego roku. Teraz póki co muszę Młodą zaprowadzać i przyprowadzać, dopiero w II klasie dzieci mogą same chodzić. Ale to i tak dobrze, koleżanka mi mówiła, że w Włoszech do końca szkoły podstawowej dzieci muszą być odbierane przez dorosłych...
UsuńW USA do 13 roku zycia dzieciaki musza miec zapewniona opieke, nie tylko w trakcie doprowadzania czy odbierania ze szkoly, tez w domu. I to opieka osoby doroslej.
UsuńEeeeeee tam, dasz radę, w końcu maja ludzie gorzej: są wielodzietni, są bezrobotni, są nieuleczalnie chorzy...
OdpowiedzUsuńjesooo, Frau aleś pojechała...
UsuńNo a nie tak...?!
UsuńFrau, niektórzy mają super hiper, zapomniałaś dodać, bo nie żyją.
Usuńno właśnie, tym to dobrze ::))
UsuńTo prawda. Na cmentarzu widać same plusy ;)
UsuńNo i inni nie mają gorzej. Tylko to się chyba nie wpisuje w Twój sposób myślenia.
UsuńUsiłowałam pocieszyć Mammę tym, że inni właśnie mają gorzej. A teraz już nie wiem, który komentarz do czego, zgubiłam się. S.O.S.!
UsuńFrau, pocieszenie, że inni mają gorzej? To jak pocieszysz kogoś, kto stracił nogę? Że inni nie mają obu?
UsuńWiem, wiem - na mnie też takie "pocieszenia" nie działają. Ale czasem dobrze jest docenić to, co się ma.
UsuńFrau - Docenić co się ma można na wiele sposobów. Jednak porównywanie do tych, co mają gorzej nie jest żadnym pocieszeniem.
UsuńTo taka negatywna filozofia. Do tego brzmi jak: przestań się mazać, inni mają gorzej.
Ależ ja to najdoskonalej wiem, sama zabijam za stosowanie czegoś takiego na mnie. Miało być pogodnie i dowcipnie. Wyszło jak zwykle :)
UsuńPogodnie i dowcipnie mówisz.... To trzeba było do wielodzietnych, bezrobotnych i nieuleczalnie chorych dołożyć jeszcze ospowatych i ze świerzbem. Byłoby jeszcze śmieszniej
UsuńNie uważam, żeby mieli gorzej - jedno i drugie się leczy.
UsuńFrau - trzeba zawiadomić Premiera, żeby się nie wysilał, bo bezrobocia nie da się wyleczyć. To nie świerzb.
UsuńTy naprawdę nie kumasz, że zalecając komuś, by się nie mazał, bo inni mają gorzej, lekceważysz czyjeś problemy i ustawiasz się w roli pouczającego?
O matko kochana, pieprznęłam byle co na odlew, a Ty rozmazujesz pierdołę z zacięciem godnym lepszej sprawy, jakby to był jakiś problem. Nudzi Ci się?
UsuńNo właśnie: pieprznęłaś na odlew.... Mię i Jej problemy. I nawet tego nie zauważyłaś, a nawet uznałaś, że to śmieszne.
UsuńFajny i sympatyczny z Ciebie człowiek. Naprawdę fajny.
spokój proszę!!!
Usuńpieprzenie na odlew nie jest moją ulubioną formą komentowania, ale widać Frau nie mając ani czasu, ani ochoty na napisanie czegoś mądrego, postanowiła mimo wszystko pozostawić ślad po sobie w tym właśnie poście...
a dzięki Zante ślad ten zaraz osiągnie gigantyczne rozmiary....
Ok, poniał aluzju
Usuńtylko nie stchorz, i im powiedz:PP
OdpowiedzUsuńciekawe czy powiedziała..?
Usuńi jak zareagowały?
Usuńna wszelki wypadek nie powiem, jak moje to przyjęły ;P
obstawiam, ze nie :PP
Usuńuuuu grubsza sprawa
Usuńrozczaruję Was pewnie...
Usuńnie powiedziałam :(
przemyśleliśmy to z mężem i stwierdziliśmy, że to trochę za dużo jak na sześciolatkę w nowej szkole, w nowej rzeczywistości...
póki co oszczędzimy jej świetlicy, niech najpierw oswoi się ze szkołą, pozna nowe koleżanki i kolegów (z jej grupy poszło tylko 5 dzieci)...
muszę zacisnąć zęby i jakoś przebrnąć przez tę pierwszą klasę, w drugiej już pewnie będzie łatwiej
znam to Mia z autopsji :)))
OdpowiedzUsuńteraz Dzieci duże,więc czasu więcej a i organizacja logistyki lepsza:)
:*
Margo, ja czekam na ten czas kiedy Młoda będzie już tak samodzielna jak Młody...
UsuńI co, dostałaś owację na stojąco, za tę świetlicę? ;o)))
OdpowiedzUsuńnie dostałam bo nie powiedziałam... czytaj wyżej
Usuńczymaj sie! co więcej dodać! czymaj się dzielnie i nie daj się z tej świetlicy wykolegować! :) :*
OdpowiedzUsuńemko, ja bym tak wszystko chciała pogodzić - żeby i praca szła sprawnie i dzieci miały mamę pod ręką i nie musiały kiblować w świetlicy...
Usuńi wiesz dziwnie bym się czuła każąc moim dzieciom siedzieć na świetlicy, mimo, że ja w domu... wiem wiem, w domu pracuję, ale i tak czułabym się niekomfortowo...
Pamiętam, pamiętam! Podziw ci sie należy i tyle!
OdpowiedzUsuńAnko, podziw to się należy wszystkim mamom!!! Bez wyjątku!
UsuńTak, doceniać to co się ma.
OdpowiedzUsuńczyli co Nomadzie?
UsuńO rany, to wszystko przede mną. kobieto, podziwiam, podziwiam...
OdpowiedzUsuńjak przyjdzie Twój czas to służę dobrą radą :)... albo i nie ;)
UsuńNie ma Ci czego zazdroscic w tej sytuacji;/
OdpowiedzUsuńno nie ma Star, zdecydowanie...
Usuńno chyba że tych metrowych nóg jeszcze przed wejściem w fazę kurczenia :::))))
trzymam kciuki :)) pomyśl, że za kilka lat nie będzie już kogo niańczyć, dlatego wytrwaj :)
OdpowiedzUsuńmarna pociecha, Poleczko :). Ale dzięki ;)
Usuńwiem kochana. nie ma jak pocieszać, bo musisz sama znaleźć złoty środek. wszystko jest do przetrwania, tylko uważaj na szkliwo na zębach, bo od zaciskania szczęki może popękać :))
Usuńoj tam oj tam:)
UsuńPolly:) Na to też jest sposób:)
tiaaaaaaaa,sztuczna szczęka nie ma szkliwa :))))
Usuńnie, nie! mam na myśli, że można zrobić tak,żeby za kilka lat móc znów kogoś niańczyć:))
UsuńMiśka, tfu tfu, Ty mi lepiej nie wróż takich niespodzianek... nie żebym dziecków nie kochała, tylko wiesz, takie tam - wygoda, wiek, kasa - a raczej jej wieczny brak :::))))
Usuńale jestem pewna, że jakby się czasami przytrafiło - pokocham i dam cyca :::))))
Pracuję od wielu lat w domu, na szczęście wychowywałam tylko jedną pociechę, ale wiem, o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńUdało się, już się usamodzielnia.
Ty też dasz radę, nie sypiając po nocach, korzystając z tzw. wolnych weekendów itepe.
Ech, praca w domu niby blisko dzieci, ale to chyba najwyższe wyzwanie dla mamy multi-task!
Pozdrowienia :)
Po nocach odpada Iw, bo ja jestem dzienne zwierzę :). Nawet na studiach najpóźniejsza godzina, do której potrafiłam wkuwać, to była 22:00. Weekendy też chcę być z dziećmi, pojechać w góry, na rower, na spacer... ale tak, masz rację, trzeba być mocno elastycznym jeśli chce się mieć i rybki i akwarium :)
UsuńI doskonały pomysł! Są dzieci, które uwielbiają przebywać w świetlicy szkolnej, bowiem tam zawsze coś ciekawego się dzieje. Poza tym mogą pobawić się z rówieśnikami. A praca nawet we własnym M - jest pracą, która wymaga skupienia i spokoju!
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Młoda już się dopytuje kiedy zostanie na świetlicy :)... problem tylko w tym, że chce tam zostać ze swoim przyjacielem Jeremiaszem, ale im się nic nie zazębia.... wrr
UsuńZ wyżej fantastycznie opisanych powodów - nie umiałabym rabotać w domu. Koniecznie więc świetlica. Tylko już nie najmuj się do niej jako opiekunka a do tego biurka pędem, a jużci! My teraz obu wyprowadzamy rankiem z domu - co by ojciec mógł w nim rabotać ;).
OdpowiedzUsuńoooo, tzn, że tatuś przyjechał?
UsuńA tak, co najmniej od 1,5 miesiąca w domu - nie licząc kilku ostatnich dni kiedy to był w ehem Hiszpanii.
Usuńsuper!! chłopaki pewnie ucieszone! I żonka również :). Na jak długo zostaje?
Usuńno nie! gwóźdź do trumny!!
OdpowiedzUsuńPraca w domu wymaga komfortu, spokoju, a dzieciaki potrzebują matki, na trochę, ale zawsze - świetlica to nie taki znowu zły pomysł, myślę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/