wtorek, 16 lipca 2013

Helmut na autostradzie



Natchnął mnie post Polly anny...
Ale, żeby nie było za landrynkowo, napiszę co nieco na temat negatywnego myślenia i jego skutków....
Trzy lata temu, jeszcze przed terapią, kiedy to różne przeróżne rzeczy podkarmiały co jakiś czas moje uśpione lęki, kiedy to wyłącznie po zażyciu kilku działek LSD można by mnie wsadzić do samolotu/helikoptera/szybowca (nawet tych na monety), a zjedzenie grzybowej ustawiało mnie w kolejce po wątrobę, wybraliśmy się całą rodziną do Francji.

a) przy użyciu auta własnego, zwanego dalej Helmutem
b) w towarzystwie nas samych jak palce cztery 
c) pod osłoną nocy krótkiej bo czerwcowej, jednak i tak złowieszczo czarnej.

Jeśli zatem dodać: a plus b plus c, dopieprzyć moją panikarską naturą, dosolić czarnowidztwem, katastrofa murowana jak zyski w Amber Goldzie!!!!
 
Już od samego początku strachy mi spać nie dają: a co jeśli będzie wypadek, a co jeśli Helmut nam się rozkraczy, co jeśli jeleń na drogę wyskoczy, rogami się wbije w Helmuta?? No co, skoro krowy na ludzi z dachów spadają, to co się dziwita na mojego jelenia????????

Ruszamy. 20:00. Jest jeszcze jasno, długo jedziemy w Polsce, więc póki co oglądam te wszystkie piękne za oknem. Lecz myśli cały czas krążą wobec jednego – stanie! Na pewno stanie! Helmut, nie Helmutowi, toż to samochód przecież!!
Droga się dłuży, ale Helmut nadal wiezie, skubany się nie rozkracza, ani ani....
Szwajcaria. Idziemy nasikać w szwajcarskie kibelki, użyć tych wszystkich szwajcarskich cudności, no i rozprostować polskie kości. Zdawałoby się, że skoro Szwajcaria to wszystko jak w zegarku, nawet Helmut, choć obcy, niemiecki. Odpali zatem, a juści! Doopa. Nie odpali! Bunt niemieckiego gówna na szwajcarskiej ziemi!!!! Raz, drugi, piąty....cisza, zero kręcenia, zero rzężenia, zero krztuszenia.... cisza jak makiem zasiał. Jeno szwajcarskie krople ze szwajcarskiego nieba w helmuci dekel pukają!!!! Stuk puk...
Buuuu.... a nie mówiłam!

W końcu za którymś tam razem rusza Helmut z kopyta i wiezie nas bez stójki żadnej wprost do Turynu (tam bowiem trzy piękne dni bawić będziemy). Potem jeszcze, w trakcie całych wakacji, Helmut stanął w rozkroku pod francuskim Auchanem i na francuskiej prowincji, aczkolwiek za każdym razem, po pieszczotliwym głaskaniu, czułym szeptaniu, że wcale gównem nie jest, że my tylko tak, w nerwach, odpalał.

Ruszamy w drogę powrotną. Pniemy się w ciemnych Alpach, a ta franca, myśl natrętna, we łbie się ciągle moim kołacze... stanie. Helmut stanie! Stanie jak 2+2...
Pierwsze helmucie „walcie się” słyszymy na stacji niemieckiej – skurczybyk nie odpala. Znowu głaskanko, znowu czułe skarbeńku, rybeńko.... Rusza pokraka niemiecka! Jedzie. Gdzie jesteśmy?... z przodu czarne, z tyłu czarne, z obu boków czarne... Nagle ciul, dup, chuj... staje!!! Kurwa! Helmut na swej ziemi ojczystej staje!!!!! Jakby w tej chwili hymn szwabski usłyszał! Skubany! Staje i stoi. A czarność niepolska pożreć mnie pragnie. I moje niewinne Młode. A Mężatego na pewno rozjedzie, rozczłonkuje, na miazgę przerobi. Kazik-tirowiec!!
Patrzę na twarze moich najbliższych w myślach się z nimi żegnając... żegnajcie kochane oseski, żegnaj bestyjo przystojna. Czas dokonać żywota. Czas się w asfalt wtopić!! 
Może nas służby drogowe odnajdą, zeskrobią, bliscy zidentyfikują po zdjęciach... stomatologicznych :(
Helmut się chyba rozczulił. Odpalił.
Jedzie. Gaśnie Odpala. Jedzie. Gaśnie. Odpala. Jedzie. Gaśnie. Odpala.....
Ni chu*a Niemca nicht versthein, czy jakoś tak...

Nic to! byle rusza zaraza niemiecka, wiezie do ziemi ojczystej. Robi stówę. Staje. Robi 6 dych. Staje. Robi 40 staje. 15...10....5... No tak, można by tak pociągnąć nawet pod samą chałupę, keby tunelu na drodze mondre nie postawili!! Tuż przed Zgorzelcem. Ku*wa, ani to Alpy, ani nawet Karpaty. Po kij tam tunel??! I to cholera długa!! 3300m!!!!! Znając Helmuta, niemiecką zarazę, może przy trójce stanąć. A tunel ma trzy i trzysta!!!! Zatem stanie pod tunelem! Inne szybko jadą, inne nie zobaczą...

Nie chcę umierać!!!!! Jeszcze nie teraz! Nie na obcej autostradzie! Nie na Niemców ziemi!! A te wszystkie procedury, wypełnianie dokumentów, wybór firmy przewozowej do transportu zwłok.... nieeeeee.....
Halt! Dalej nie jadę!!!!
Helmut był niegrzeczny. 
Helmut pójdzie do lekarza.
Pogotowie go zabierze...
Danke i auvidersejn!!!!





38 komentarzy:

  1. Nein, nein, nein, oh, mein Gott...!!! Wywowłałaś u mnie kłopoty z trzymaniem moczu!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. o jacie pierdzielę... ale jazda!
    aż otrzeć pot z czoła muszę!
    naprawdę myślałam że ta zgaga jednak dojedzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie by dojechała gdyby nie ten tunel i moja panika sięgająca zenitu :)

      Usuń
  3. Sposobem go wzięłaś :DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. jesssuuu ale maskra:-)))
    ale podobnie jak Emka,myślałam,ze da radę,drań jeden ,no:PPPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margo, dojechałby pewnie, jakbyśmy mu dawali co 5 km odpocząć na jakieś pół godziny, zatem nasza droga do domu mogłaby być neverending story :)
      oczywiście usterka okazała się drobna - wymiana czujnika pozycji wału czy jakoś tak i po problemie... minęły trzy lata i staruszek Helmut jeszcze ciągnie :)

      Usuń
  5. Kurcze, no to pojechane- dosłownie:) grzmot sakramencki. No i czemu Ty takie smoliste myśli miała i w dodatku telepatią nacisk na Helmuta wywarłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko moja miła, keby ja to wiedziała czemu...

      Usuń
    2. Wejdź do mnie na Jeszce nieraz... i naucz się pozytywnego myślenia:):)

      Usuń
    3. jużech była...
      i siem uczem :)

      Usuń
  6. Kusilas Helmuta i kusilas to musial dostarczyc:))

    OdpowiedzUsuń
  7. a że tak zapytam -skoro do Helmuta - rybeńko, to do Rybeńki Helmut???????????????

    Oraz przypomniał mi się dowcip
    edzie facet tramwajem i myśli, dom- beznadziejny, żona - brzydka, przyjaciele -do niczego, praca - do bani...
    a za nim stoi anioł stróż myśli,
    takie dziwne życzenia, ale co zrobić, trzeba spełniać, i tak codziennie...

    Więc myśli tylko pozytywnie;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Rybeńka niemiecka? :)

      Usuń
    2. no to niech zostanie Rybeńka... zresztą Helmut z torebuniom.... to już prawie jak Tinky Winky :::))))

      Usuń
  8. To ci przygoda! A zapewne te Twoje myśli się zmaterializowały. Hi, hi, hi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja Ci dam hi hi hi !!!!

      Usuń
    2. pomyśl o milionie;))

      Usuń
    3. kurna, Miśka to jest myśl!!!
      jak trafię 10% dla Ciebie ... za pomysł :)

      Usuń
    4. O milionie dla mnie też pomyśl.... Trza się przecież dzielić, no nie?

      Usuń
    5. Dorotko, co Ci po milionie? :)

      Usuń
  9. samosprawdzająca się przepowiednia :)
    ale jazda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inaczej zwane myśleniem życzeniowym :)

      Usuń
    2. mój Tato jest w tym mistrzem :)

      Usuń
    3. u nas rolę "miszcza" przejęłam ja, choć pracuję nad poprawą :)

      Usuń
  10. :DDDD samospełniające się przepowiednie :D moja mam tez tak kiedyś zaczarowała naszego starego fiata. jechaliśmy nad jezioro Leśne (Czocha), kawał drogi i na początku narzekała, że nie jest to dobry pomysł ruszac takim gratem. po pikniku wysiadł nam wsteczny i cos było z zapłonem. do domu wracaliśmy na pełnym gazie nie zatrzymując się na czewronym :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanawiam sie, moze nie wykrakalas a przewidzialas? Moze ta kobieca intuicja czasami nie chce sie wylaczyc? Ja ogolnie jestem optymistka, ale bywaja takie chwile w moim zyciu, gdy glos wewnetrzny krzyczy NIE, wtedy tez pojawia sie ten nieprzyjemny niepokoj, i gdy go nie slucham to zazwyczaj tego zaluje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Lola, patrz, tak na to nie spojrzałam :)
      może faktycznie ja jakiś szósty zmysł posiadam :)... ta wersja mi zdecydowanie bardziej odpowiada :)

      Usuń
  12. ... i sie Helmut doczekal /smiech/!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  13. A Wy Helmutowi na glowe taki niewyjsciowy berecik???
    No nie dziwie sie ze zastrajkowal:)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Rany, aż się uziajałam czytając te Twoje ziajanie nad Helmutem, ha ha ha... ;). Ale powiem Ci, że poprzedniczka mojej obecnej nówki-helmutówki też przyprawiała mnie o takie myśli i przemyślenia.

    Ja miewam podobnie - nawet jak nie chcę to automatycznie uprawia mi się we łbie czarnowidztwo. Mój mąż mnie za to nie cierpi, bo on jest zawsze kinky&sexy&easy...

    A tak poza wszystkim - master tekst po prostu LOL!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisho, mój mąż na szczęście też jest taki jak Twój, bo jakby on za każdym razem panikował tak jak ja, to chyba byśmy już oba na Prozacu byli ::::))))))

      Usuń