wtorek, 12 marca 2013

Czepiam się! (?) A co!


Elokwencja mam na drugie, więc za każdym razem, kiedy Młody mówi „poszłem” czy „weszłem” włos mi się na łbie jeży (i gdzie indziej czasem też :). Grzmię wtenczas poprawną polszczyzną na prawo i lewo, niczym na wiecu jakimś antyrządowym: „poszedłem”, „wszedłem”. I „doszedłem”!. Młody, to jeszcze dziecko, choć tępione od małego przez matkę-literatkę :), ale jak słyszę chłopa rosłego z jego przyszłem, poszłem, weszłem... wymiękam. Brrr...jak można?!
Wyobraźcie sobie faceta: koleś niczym młody Marlon Brando, piękniutki, zgrabniutki, „suntan” świeży, promieniami UV pozyskany, a gdy pada spełniony, szepce Ci do ucha: „doszłem” ....Nic tylko ciuchy z podłogi zbierać i spierdzielać, zanim koleś zakochać się zdąży :).
Podobnie odmiana, a raczej „nieodmiana” nazwisk, niczym kolec w dupie mnie uwiera. Językoznawcy grzmią: odmieniać przez wszystkie możliwe przypadki! Z Nowakiem, o Nowaku, pod Nowakiem, na Nowaku nawet :). Kolesiowi Doszłem kalectwo intelektualne darować by można, promienie UV szkodliwe, może być, że zwoje „high temperature” nie wytrzymały, wzięły i się przegrzały. Lecz jak usprawiedliwić tych, co tytułami naukowymi mianować się każą?
Swojego czasu, jeszcze podczas mojego codziennego urzędowania w biurze, zadzwoniła pewna Pani prezes dużego zachodniego banku:
  • czy zastałam Pana Tadeusza Mak?
  • Nie, nie ma Pana Tadeusza Maka – odpowiedziałam Prezesce lekko zirytowana z wiadomych powodów
    Po pół godzinie, Prezeska ponawia pytanie:
  • czy zastałam Pana Tadeusza Mak?
  • Nie, nie ma Pana Tadeusza Maka – odpowiedziałam Prezesce, mocniej już akcentując odmienione nazwisko
    Za trzecim razem, nieodmieniony w ustach Prezeski Tadeusz Mak, obudził we mnie bestię krwiożerczą. Francę do tego wredną i złośliwą:).
    Powoli, wyraźnie i do tego drukowanymi literami odpowiedziałam jej:
  • Nie, nie ma Pana Tadeusza Mak, wyszedł z pies na spacer, ale będzie w dzień jutrzejszy. Czy przekazać mu jakaś informacja?
Chyba Pani zrozumiała, bo już nie zadzwoniła :)
Ku wielka radość Mamma Mia :)

37 komentarzy:

  1. :)))))))))))))))
    padłam i leżę
    (i do tego kwiczę ze śmiechu!:)

    Koleś Doszłem, zapewne woła też na swoich kolegów: "chłopacy!"
    brrrr, też jestem uczulona na te słowne dziwolągi :)))

    Tyś to piernik świerkowy - ale dogadałaś tej Pani prezes! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczę ze śmiechu :DDD
    Znaczy nie z problemu, ale sposobu przekazu.

    Od razu mi się Lucy z "Ranczo" kojarzy i jej "piesa krew". Ale ona usprawiedliwiona troszkę jest, bo Amerykanka przecież ;-)

    Segregacja, a w związku z tym czytanie korespondencji z biurze też potrafi spowodować niejednokrotne: brrr... Chyba zacznę robić wypiski na marginesie pulpitu ;-) Może się przyda na jakiś post w momencie braku lepszego natchnienia? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam się, a w pracy jestem. A z tymi nazwiskami to trzeba uważać, nie wszystkie się dają odmieniać/ odmienić?
    Syn mojej koleżanki, też jest tępiony przez matkę. Ale można mu wybaczyć ma dopiero 6 lat.
    Przekaz idealny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja- ja też uczulona jestem na "poszłem":))

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja była szefowa twierdziła, że jej nazwisko się nie odmienia, chociaż nie wiem dlaczego. Ja specjalnie je odmieniałam, mam nadzieję, że gula jej chodziła:)Wstrętne babsko z piórkiem w dupie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moje się odmienia??? Ja i moi synowie to dopiero mamy ćwieka, a niech to! No nie.... moje musi pozostać statyczne. Ich tym bardziej. Są nazwiska bez szans na odmiany, ale te , które można - jak najbardziej. Ale - na aplikacji uczyli mnie, że nie powinniśmy. Pisało się akt oskarżenia przeciwko Janowi Nowak. Nie Nowakowi. I to pokutuje do dziś. Chyba były ku temu powody, ale dziś nie pamiętam.

      Usuń
  6. O i proszę! Podaję dwie graby i ściskam!
    A mnie szlag jasny trafiał jak czytałam w urzędowych papierach odmianę mojego panieńskiego nazwiska. Ale to jeszcze nic. Mogę się przyznać: rozwód biorę, bo nie zniosłam jak eks mówił: palcy.
    Wkurw był taki, że dym uszami mi szedł.
    (oczywiście żartuję, to nie z tego powodu rozwód, ale szkoda, że nie dorzuciłam tego do pozwu..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam jeszcze kilka kwiatkow, które mnie rozwalają! - dźwi
      - wyniotować
      - nom stop
      :)

      Usuń
    2. Miśka, żarcisz? :D :D....też mnie rozwala :)

      Usuń
  7. Poszłem, bo miałem blisko, jak mówi mój idol Piotr B. ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to, to właśnie, chciałam przytoczyć :))))

      Usuń
    2. Piotr B. jest usprawiedliwiony z racji uprawianego zawodu :)

      Usuń
    3. otóż to, Bałtroczyk mi się jawi od razu na te słowa:)
      i przy pierwszym komentarzu tu u Ciebie biorę go sobie do towarzystwa:)
      pozdrawiam!

      Usuń
  8. patrzałam, patrzałem....uszy mi sie kuliły i kulą od takiego słownictwa. Na równi z ćlamkaniem i siorbaniem:) Twój wpis jak zwykle mi humor poprawił, bo miałam nerwa, ale juz mi przeszło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty oaza nerwa nie miej tylko pisz coś bo stagnacja u Ciebie :)

      Usuń
  9. Osobiscie teraz mam lepsza zabawe: spotykam takich Polakow, ktorzy sie jeszcze dobrze nie nauczyli angielskiego a juz zapomnieli polskiego. I czasem wybaluszam moje oczyska, kiedy spolszczony angielski brzmi jak z kosmosu.
    Zgadnij co to sa "skajfale"?
    A co do nazwiska- moje jest szwedzkie i nie znosze,jak mi je ktos odmienia,bo brzmi strasznie.
    Lekcja z pania prezes jest po prostu superowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachodzę w głowę co to te skajfale, jakieś cirrusy na niebie florydzkim, czy cóś ??:)

      Usuń
    2. scaffolding o to chodzi, bo panowie pracuja na rusztowanich, przynajmniej ja tak przypuszczam:)
      Ale blisko nieba:)

      Usuń
  10. Przed chwilą odkryłam, że znam jedno jedyne "poszłem", które mi zupełnie nie przeszkadza, a nawet ma swój "smaczek" :)
    To: http://poszlem.blogspot.com/
    Pozdrówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak miło, traktor zobaczyłam, na pewno tam wrócę :)

      Usuń
    2. Mnie już "wciągło"...
      a swoją drogą razi mnie u innych, ale czasem sama lubię takie smaczki językowe wstawić w swoją mowę, a jeszcze bardziej pisaninę ;-)

      Usuń
    3. ENNka jeśli owe poszłem czy weszłem robią faktycznie za smaczki, to ja też nie mam nic przeciwko :).

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. ale, że co? że kwiaty po pachy sięgały :::))))????

      Usuń
  12. Mnie osobiście rozwala całkiem, szczególnie w ustach ludzi wykształconych WŁANACZAM zamiast WŁĄCZAM... POSZŁEM przy tym to pikuś ;)
    Dialog z Prezeską mistrzostwo świata :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to możliwe, że czcionka komentarzy jest biała... Ja nic nie widzę, ratunku, o Mamma Mia!

    Błędy językowe - sama je popełniam kurde mol... :(. Ale na szczęście jeszcze mam jakiś rezon - myślę o tym, staram się. Nie wiem po co tak robię, ale cóż... serce stare spokojniej wtedy bije.

    Ja JUŻ uwielbiam Twój blog i to Twoje pisanie. Będę tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisha, kurde, walczę z tym bielactwem czcionkowym :)...póki co bezskutecznie :(...Mężaty pomoc obiecał więc szansa na lepszą widoczność urealnić już wkrótce się może :)
      Jejku, tak mi miło, że uwielbieniem mnie obdarzyłaś...tzn moje blogowe wypociny...normalnie sponsowiałam :)
      pozdrawiam Cię i dzięki

      Usuń
    2. Purpura to... na czasie teraz, więc na pewno Ci pasuje ;). Nieważne, że mam braki w swym katolicyzmie - emocje związane z białym dymem i NIM - nowym - poruszają mnie... Czekam!

      PS. Czasem jeden wers bloga wystarczy... A do tego - na tym foto to jesteś jak pierwszorzędna ... Hinduska ?

      Mam sympatię.

      No i czekamy na PAPĘ ;)

      Usuń
  14. Amisha, daj znać kto został nowym Papą :)... żartowałam...też czekam, ale bez motyli w brzuchu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam motyle. Bo... to są emocje. A ja jestem na nie podatna jak cholera. urodzona kibicka jestem ;)

      Usuń
    2. A ja łatwo ulegam wpływom więc tez już mam motyle Amisha ::))

      Usuń
    3. AArgentyna. I nikt się nie cieszy??? Bo co?

      Usuń
    4. Jak to nikt się nie cieszy? Ja się cieszę, że nie Murzyn...koniec świata chyba odsunięty w czasie ::))

      Usuń
    5. No... dzięki Bogu jeszcze pożyjem. Wiwat da Franciszka!!! Bo on kochał zwierzaki, wieś, etc. Idzie, idzie!!!!! muszę się do niego przyzwyczaić... No cholera - na Twoim blogu Justyno zaznaczyłam jedno z ważniejszych wydarzeń w historii swego życia. Muszę się oswoić z Jego twarzą. Mam nadzieję, że to dobry człowiek.

      Usuń
  15. I w ten oto sposób zapamiętasz mnie na całe życie :)...
    Też mam nadzieję Amisha :)

    OdpowiedzUsuń
  16. :))) ładne! Polski język - trudny język.

    OdpowiedzUsuń