środa, 20 marca 2013

Post nie-sponsorowany



Kilka razy dziennie, codziennie, domofon ciszę mego M-3 niczym niezmąconą mąci, niczym brzęczenie natrętnej muchy od obowiązków zawodowo-domowych co rusz mnie odrywając. Pomijając familię mą do domu chcącą się dostać, większość dzwonków przyrost stosu gazetek, ulotek i innego papierowego badziewia w skrzynkach pocztowych zwiastuje. Nie żebym jakaś wredna baba była (choć może i trochę jestem, zwłaszcza w „tych” fazach księżyca :) i lud w stanie wskazującym na pracowanie tępiła! Skądże!
Cieszy mnie niezmiernie fakt istnienia ludzi, którzy niczym kultowa kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boją, nie kradną, nie rabują i nie kombinują. Bo ja złodziejstwa (obok lenistwa i pijaństwa) ze wszystkich sił nie toleruję! Niczym pająk włochaty obrzydzenie i wstręt we mnie budzi. W stosunku do ręki sięgającej po cudze (z pewnością ku trwodze obrońców praw człowieka) średniowiecznych metod bym użyła, kolejnym kradzieżom skutecznie zapobiegając. Prawo nasze, polskie, łaskawe jednak zbyt bardzo, ku uciesze i ignorancji przestępczego świata. Jest zbrodnia, nie ma kary. Życie w polskich realiach, to nie Dostojewski, niestety...
Dlatego rolę, o którą nie zabiegałam, bynajmniej, klatkowego odźwiernego, ze stoickim spokojem przyjęłam. I tylko czasami niedbale rzucone „Pani otworzy!” naturę mą, nonszalancję i kulturę osobistą ceniącą, ździebko drażni! 
Lecz wizja świata przestępczego o jedną duszyczkę uboższego, ulotkę do mej skrzynki właśnie wpychającą, palcem wskazującym czerwony guzik wciska, a słowa uprzejme „proszę bardzo, już otwieram” z ust mych wylewa. 

Wszyscy zatem wołajmy: 
„Niech żyją roznosiciele ulotek…. i telemarketerzy :)

PS. Spieszę donieść, że post nie jest sponsorowany i ani ja, ani nikt z mojej rodziny, nigdy nie parał się w/w profesjami :)
Tak, z potrzeby serca to napisałam...bo to chyba „tamta druga” faza księżyca :)

20 komentarzy:

  1. Mamma Mia
    wielokrotnie pomnożony szacunek masz ode mnie za cierpliwość iście anielską! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eNNka, z ich perspektywy na to spojrzałam... do anioła mi jednak daleko, oj bardzo daleko :)

      Usuń
  2. Hmm.. ja też zawsze ulotki zbieram, w końcu ludzie pracują :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, no proszę, toć nic tylko prawicę podać sobie musimy, bo ja taką samą rolę na klatce mej odgrywam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sołtys mówi,że odkąd nie ma pracy inaczej patrzy na rozdających ulotki.Bierze zawsze...niech szybciej idą do domu!

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi się wszelkie gazetki przydają...jako podkład na stół, pod plastelinę, malowanie, lakiery i farby..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ze swej strony jeszcze dodam, że na obierki od ziemniaków też się świetnie nadają.

      Usuń
  6. Tak, może denerwować ciągłe wstawanie i odrywanie się od rzeczy niezwykle interesujących, po to, aby otworzyć drzwi, bo i ulotek można mieć dosyć. Osobiście nie przekonują mnie te reklamy.

    Ale drzwi można otworzyć na różne sposoby.

    Szacun, za ten szacunek, który po prostu ludziom okazujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami takie porywy wielkoduszności mną targają :)

      Usuń
  7. "Niech żyją!"
    Wiesz, ja też zawsze robiłam za klatkowego odźwiernego, bo żal mi było tych ludzi, co to muszą latać od klatki do klatki i wsadzać te durne ulotki? Za to potem obrywałam od innych sąsiadek :/ ale robiłam swoje :)
    Tak samo, jak zawsze biorę ulotkę na ulicy, no chyba, że nie mam rąk wolnych... w zęby przecie nie wezmę.

    Co do prawa polskiego... to weź tu przypadkiem skrzywdź takiego bandytę, to sam pójdziesz siedzieć, a jego wypuszczą. Jakaś paranoja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o prawie w Polsce to blog osobny założyć by trzeba!

      Usuń
  8. Chwała temu, co zamontował u nas skrzynkę na zewnątrz, bez potrzeby otwierania i zbierania z wycieraczki. Chwała kolejnemu za wideodomofon - jak nie chcę - nie otwieram :P zależy od fazy księżyca ;) pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  9. Mamma Mia - ale blog! :-))))
    W końcu udało mi się nadrobić sporo Twoich wpisów. I teraz będę mogła na bieżąco być u Ciebie. Sorry, że dopiero teraz.. :-)
    Pozdrawiam cieplutko! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Julito!
      lepiej późno niż wcale :)
      również ciepło pozdrawiam!

      Usuń
    2. Oj, bo tego czasu ostatnio to tak jakoś ciągle brak. Wchodzę na blogi, ale wszystko tak na szybko. A ja lubię przeczytać sobie całego bloga, żeby kogoś najpierw trochę poznać. ;-)

      Ale już jestem. I będę! :-)

      Usuń
  10. Przejść w Warszawie przez centrum miasta oznacza trochę wiecej makulatury :) Oczywiście biorę wszystko i jeszcze proszę gdy mi dać nie chcą ;P
    Dobra z Ciebie dusza :) A jak sąsiadom się nie podoba to niech petycje napiszą o skrzynki przed wejściem. Tak jak moje :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. odkąd moja Juniorka rozdawała któregoś dnia ulotki, biorę od każdego dającego.
    Ale drzwi w blokach nigdy nie otwierałam, ponieważ nie byłam w stanie stwierdzić, kto idzie...

    OdpowiedzUsuń
  12. U nas w klatce to chyba też ja jestem głównym odźwiernym dla ulotkarzy i reklamowrzutków... ;). "Słucham?". "Reklamy proszę Pani, może pani otworzyć?" "Już się robi". A potem klnę na zaśmieconą skrzynkę ;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię Twój styl pisania. Słodko-gorzko-ironicznie, z humorem i szczyptą autoironii. Mało kto ma takie talenta.
    Wracając do "ulotkarzy", to ja mam ich w prawdziwym poważaniu. Zapytałam swego czasu wprost dziewczynę, wciskającą gazetki w szparę mojej furtki, ile zarabia, roznosząc ulotki i odpowiedź mnie zaskoczyła. W ciągu miesiąca ( 3x w tygdniu), musi roznieść minimum dziesięć kilogramów dziennie, żeby otrzymać 250.00 zł. Szok, przecież to mnóstwo karteczek, małych gazetek i to wszystko musi nosić od domu do domu, od drzwi do drzwi, bez względu na pogodę. Nie może też wcisnąć części ulotek do kosza, mimo że nikt nie podpisuje odbioru, bo za każdym ulotkarzem podąża "szpieg",(nie piechotą, tylko wygodnie samochodem), który ukradkiem ocenia efekty ich pracy, nie tylko z tego co zameldują po wykonaniu "roznosu". Wielki szacun dla tych młodych ludzi, są to przeważnie studenci albo bezrobotni. Naganiają wielkim sieciom handlowym klientów, a co za tym idzie obrotów, a sami dostają jałmużnę.
    Ps. Żywiec-Sucha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azalia, dziękuję za miłe słowa. Łechcą mą próżność, oj łechcą :).
      W pięknych stronach mieszkasz, w Żywcu bywam b.często, moi rodzice mieszkają tuż obok, w Leśnej :).
      A ja rodzona żywczanka :)
      pozdrawiam Cię ciepło :)

      Usuń