czwartek, 27 czerwca 2013

Trochę na temat toksykologii



- Mamo, a Bartek mi powiedział, że chciałby mieć takich rodziców jak ja mam
- tak? a dlaczego?
- bo jak on dostaje czwórkę to dostaje karę, a ja nie....

 
Pamiętam jak dostałam z tabliczki mnożenia trójkę z plusem i za karę nie mogłam oglądać ostatniego odcinka "Ptaków ciernistych krzewów"... Moim łzom i żalowi nie było końca....
Nie byłam w klasie najlepsza - nie było pochwał, były pretensje....
Odkąd pamiętam wisiał nade mną bat z napisem "stać cię na więcej"...
Wszystkie świadectwa z paskiem, wysoka średnia, potem studia wyższe, choć nie te wskazane przez moich rodziców, bez stypendium, bez wyróżnień, bez nagród rektorskich....
obecnie 5 rok bez pracy.... 
i nadal bat nade mną, lecz napis trochę inny...
"a nie mówiliśmy, córciu..."
Tylko, że razy już tak nie bolą... jestem po rocznej psychoterapii...

Zatem  pomódlmy się za zdrowie psychiczne dla Bartka!!!!
I za opamiętanie dla jego rodziców!!!

56 komentarzy:

  1. Niech będzie pochwalony- w tym tonie zacznę.
    Zatem: módlmy się...
    oj módlmy....

    Chyba nie wiedzą, jak bardzo krzywdzą swoje dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę żal mi tego chłopca - dochodzi do tego, że przestał lubić Młodego, bo ten ma lepsze stopnie od niego.... :(

      Usuń
  2. Rodzice bywaja okrutni i ponoc robia to w imie "dobra" dziecka..
    Nie moge sie modlic, bo mi na puder szkodzi, ale pare "wurwow" to chetnie posle w intencji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też zawsze słyszałam "to dla twojego dobra"... ja bardzo dziękuję za dobro, które jest okupione nerwicą lękową!!

      Usuń
  3. smutno mi sie zrobilo
    dlaczego tak trudno kochac i szanowac swoje dziecko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rybenko, te dzieci są chyba kochane, ale zupełnie niepotrzebnie traktowane w kategoriach realizatora rodzicielskich ambicji... ja również pragnę by moje dziecko się dobrze uczyło i dzięki temu osiągnęło coś w życiu, nie stosuję jednak takich(de)motywatorów...
      też mi smutno, tym bardziej, że wróciłam z zebrania, na którym Pani oddawała sprawdziany podsumowujące drugą klasę i Młody dostał 2xbdb - wysoki poziom, a Bartek 2x4-średni poziom.... oj będzie kara... i to podwójna!!

      Usuń
    2. ojej, wiem że się ydaje, że rodzice kochają swoje dzieci
      ale ja nie wiem z tą miłością
      jeżeli chce się siebie realizować przez dzieci to myśli się o sobie
      miłość to myślenie o kimś innym
      a szacunku - za grosz

      Usuń
    3. każdy pewnie definiuje miłość na swój sposób, dla niektórych niezrozumiały, nie do zaakceptowania... dorosłym czasami trudno spojrzeć na dziecko jak na indywidualną jednostkę, patrzą na nie jak na swoją własność, nie słuchają tego co ma do powiedzenia, jakie są jego potrzeby, rozterki, dylematy...
      to dopiero jest smutne!

      Usuń
    4. a torebunia iście wakacyjna ::)))

      Usuń
  4. Biedne są dzieci, na które wywiera się taką presję. Podobnie biedne jak te, od których się nic nie wymaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wymagajmy od dzieci ale nie przy pomocy presji, kar, krzyków i gorzkich słów!!!!

      Usuń
  5. U mnie nie było kar, tylko krzywe spojrzenia. Kiedy w pierwszej klasie podstawówki dostałam dwóję z matmy, tak mi było wstyd, że później trenowałam swoją ambicję, aż przekroczyłam pewne granice. Do dzisiaj walczę z tym, żeby przestać być wiecznie poprawną i nie wstydzić się swoich błędów, do których każdy ma prawo. Ale, że ostatni odcinek "ptaków...", no nie... Buźka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polly ja do 36 roku życia robiłam wszystko, żeby zadowolić moich rodziców - pod kątem moich wyborów życiowych, wychowania dzieci, swojej pracy zawodowej... każda moja decyzja okupiona była lękiem przed tym "co rodzice powiedzą!!!"

      Usuń
    2. jest to bardzo smutne. szkoda, że rodzice nie zdają sobie sprawy, jaką krzywdę robią swoim dzieciom i jak bardzo to ciąży na ich całym życiu, bo to niestety siedzi w środku na zawsze, mimo, że próbujemy się tego pozbyć wszelkimi sposobami. człowiek musi mieć w sobie bardzo dużo siły żeby się wyrwać z tego, a nawet jeżeli to zrobi to czuje się zagubiony w swojej wolności i czasami zastanawia, czy aby na pewno robi dobrze?

      Usuń
    3. u mnie skuteczna okazała się dopiero terapia...
      i niesamowite jak polepszyły się w końcu moje stosunki z mamą, mimo, że przestałam być uległa i podporządkowana....

      Usuń
    4. pewnie dlatego, że stałaś się silniejsza :) ja tez przeszłam terapię, tylko sama ją sobie zrobiłam, dużo czytałam książek psychologicznych i robiłam dziwne, ale pomocne ćwiczenia. otarłam się nawet o hipnozę :) najważniejsze, że pomogło. moi rodzice byli wymagający, ale przede wszystkim myślę, że nadopiekuńczy. teraz też wreszcie potrafię z nimi rozmawiać, jak dorosły z dorosłym :))

      Usuń
    5. Polly, ja też wreszcie z nimi rozmawiam jak partner z partnerem, a oni wreszcie przestali traktować mnie jak małe dziecko, które trzeba ciągle strofować i mówić mu co i jak ma robić!

      Usuń
    6. najdziwniejsze było dla nich chyba to, że jak rozbujali we mnie ambicję, to nie mogłam się zatrzymać. myślę, że chociaż bardzo mnie kochali, nie byli w stanie uwierzyć, że mogę żyć, tak jak inni-zdrowi. taki stereotyp - niepełnosprawny nie ma pracy, domu, ani rodziny. akuku! a jednak ma, bo chce! buziaki kochana :))))))

      Usuń
    7. a bo rodzice to czasami bardziej wierzą w to co mówią inni, niż we własne dzieci

      Usuń
    8. Polly, cieszę się, że udowodniłaś im, że ich córka to nie stereotyp tylko mądra, silna kobieta...
      cmok*

      Usuń
  6. nadmierne ambicje rodziców, przesadne wymagania, kary... smutne to :(

    OdpowiedzUsuń
  7. zdarzyło mi się po oddanej klasówce być świadkiem płaczu, bo jak tu z 4+ wracać do domu? ale jakiś czas temu była u mnie jedna mama z pyt. czy 4 syna na semestr to kres jego możliwości, czy ma go cisnąć, bo leń. powiedziałam, że nie przesądzam, ale wydaje mi się, że na 5 to raczej szans nie ma. podziękowała, poszła. muszę przyznać, że mnie zaskoczyła. bo niestety więcej jest tych rodziców z gatunku: "stać cię na więcej". a może właśnie, kurczę, nie stać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z moich obserwacji wynika, że już w podstawówce zaczyna się swoisty wyścig szczurów, z tym że dzieci jeszcze nie do końca są tego świadome...

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy mówię. Wyrażam jeno zdziwienie i niedowierzanie...

      Usuń
  9. Takich rodziców jest na pęczki. Zdaje im się, że jak podkręcają śrubę to jest to właściwe wychowanie. Tu nie modły a pedagogizacja rodziców by się przydała. Taka solidna, bez lipy i zniesienie przekonania, że jak jest się rodzicem, to się, wie jak wychowywać dzieci. Jasne...tak z marszu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikt pewnie nie jest rodzicem doskonałym, nie trzeba chyba jednak kończyć kursów pedagogicznych aby wiedzieć, że karnie dziecka za gorszy (aczkolwiek dobry) stopień może i sprawi, że dziecko będzie się więcej uczyło i wreszcie zadowoli swoich rodziców, lecz cena jaką za to poniesie będzie niewspółmiernie wysoka....

      Usuń
  10. Heh ;o) Rodzice. Mam taki przegląd wymagań, że buty spadają. Grudzień- przychodzą i płaczą, że zagrożenie. Styczeń- wychodzimy na 2+. Marzec- 'mama mówi, że ze sprawdzianu chce 4+'. Powiedz mamie, że jak chce, to niech napisze na 4+, Jak ty dostaniesz 3+, będziesz mistrzem. Koniec roku. Mamy 4, bo nie możemy mieć 5, przecież było 2 na półrocze. ,Mama mówi, że szkoda, że nie 5'. Na pięć jeszcze nie umiesz i oświeć mamę, że 4 to piękna ocena jest ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że musisz być wyjątkowo cierpliwą i spokojną osobą Dreamu :)

      Usuń
    2. Ujmijmy to tak, mam dystans, bo inaczej bym ich pozabijała. Mówię o rodzicach rzecz jasna i... nie wszystkich oczywiście.

      Usuń
    3. uuuch, dlatego ja się nie nadaję na nauczycielkę, choć tradycje rodzinne by nakazywały :)

      Usuń
  11. ja zawsze mówiłam moim dzieciom,ze uczą się dla siebie ,nie dla mnie;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margo, moi rodzice też mi to powtarzali, jednocześnie wymagając i karząc za odchyły od normy, którą mi narzucili...

      Usuń
    2. to mi przykro Mia:**
      ale z tego co widzę to moje argumenty chyba pozytywnie moje dzieci motywowały i motywują,bo syn skończył studia,według swoich potrzeb a córka widzę,że skupia się na wybranych przedmiotach aby dalej sie kształcić. Fakt,że z innych może i bym chciała aby były wyższe noty chociaż nie są złe ale odpuszczam:)

      Usuń
    3. Margo, mi już nie jest przykro :)...
      wiesz, głównie chodzi mi o to, aby dzieci osiągały w życiu to, czego one pragną, a nie to czego pragną ich rodzice... moje wybory rzadko były samodzielne, ze strachu przed odrzuceniem... ale przynajmniej męża wybrałam sobie sama, wbrew ich (jej) obiekcjom...

      Usuń
    4. całe szczęście kochana,że Twój mąż jest osobistym wyborem,bo widać po wpisach,że jesteś bardzo szczęśliwa w związku i to jest najważniejsze:*

      no dokładnie,dzieci nie mogą spełniać marzeń rodziców których sami ich nie zrealizowali.
      Chcą aby dziecko było prawnikiem a ono chce być spawaczem niech to uszanują:P

      Usuń
    5. Margo i powiem Ci więcej... moja mama (bo z tatą to nigdy problemu nie było, choć już potem pod wpływem mojej mamy skręcał w złą stronę) zaakceptowała w końcu mój wybór i chyba przejrzała na oczy, że dobry mąż to nie taki który pochodzi z inteligenckiej rodziny, śpi na grubej forsie i całuje teściową w rękę, tylko taki, który poświęca się rodzinie, szanuje swoją żonę, ciężko pracuje i jest po prostu dobrym mężem i ojcem...

      Usuń
  12. Studiowałam geografię. Ale pierwszą moją oceną z geografii w 4 kl. SP była 2. Mój ojciec prawie na zawał zszedł. Ale co najważniejsze posadził mnie obok siebie, opowiedział kawał swojej historii, gdyż w wojsku był od kartograficzno jakichś tam spraw, dał mi wojskową książkę Terenoznawstwo (mam ją do dziś) pokazał gdzie są regułki co to jest długość i szerokość geograficzna z wyjaśnieniami, przepytał i.....pokochałam geografię bezgranicznie. Ale też zawsze było, że stać mnie na więcej. I równocześnie olewanie. Tak źle i tak niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
  13. a ja czasami myśle ze za bardzo odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja też czasami właśnie tak mysle..

      Usuń
    2. chyba żadna z nas nie jest do końca pewna, czy dobrze postępuje... spójrzcie na to co i jak robią Wasze dzieci, a upewnicie się czy aby na pewno za bardzo odpuszczacie...

      Usuń
    3. podam przykład:-)
      jesli moja córcia dostanie 2 lub 3 z fizyki to nie zmuszam aby poprawiała tak długo aż zaliczy na 5. Nie cierpi tego przedmiotu więc odpuszczam. Pilnuję języków ale nie stoję z kijem:-))

      Usuń
  14. Niektórym dorosłym się zdaje, że jak przywalą takim hasłem w stylu: "stać cię na 5", albo "a dlaczego nie 6?", to zmotywują dziecko do jeszcze większej pracy. To chyba negatywna motywacja jest...
    I ja mogę również zapytać "co to są pochwały???" A bywało, że myślałam "walcie się" i nie robiłam nic ponad to, co musiałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Brawo za roczną psychoterapię i dzięki Bogu za nią!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz Anka, zbyt wiele się nawarstwiło...
      dzięki :)

      Usuń
  16. Ja pamiętam kolegę z podstawówki, który kiedyś dostał trójkę. Szalał i płakał, że mama go zabije. A moim zdaniem i tak wykształcenie jest mało ważne, bo dopiero praca i życie zweryfikuje możliwości. Mam okazję pracować z osobami wysoko technicznie wykształconymi. Ale jeśli brak po prostu talentu i tego czegoś, to niestety jest problem. Czasami zwykły samouk, jest znacznie lepszy. Zresztą w świecie jest wielu geniuszy, którzy zrezygnowali ze studiów bo chcieli się czegoś naprawdę nauczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nomadzie zgadzam się z Tobą, mój mąż jest najlepszym przykładem na to, że pasja i samozaparcie mogą uczynić z ciebie najlepszego specjalistę bez ukończonych w tym kierunku szkół!

      Usuń
  17. Najgorzej jak ktoś ciągle tylko podnosi Ci poprzeczkę. Sam to sobie pownieneś robić, a nie rodzice. Taka moja opinia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za opinię Vill :)
      ja myślę, że poprzeczkę można podnosić dziecku, jednak należy robić to dyskretnie, nienachalnie i adekwatnie do jego możliwości

      Usuń
  18. Też czułam nad sobą ten "bat", najpierw się przejmowałam, ale na studiach mnie oświeciło, gdy sama zaczęłam sobie organizować korepetycje z biofizyki, i miałam odpowiedź: stać mnie na więcej, gdy ktoś mi pomoże, bo nie wszystkie poprzeczki są dla mnie dostępne od razu.
    Bardzo żałowałam, że tak późno to do mnie dotarło.

    OdpowiedzUsuń