Właśnie wróciłam z Biedronki, do której wyruszyłam
zwiedziona atrakcyjnymi promocjami z wycieraczkowych gazetek. Pomijając fakt, iż mózgownica ma niedotleniona, od dni czterech
karmiona wyłącznie blogami, zdaje się domagać porcji świeżego
powietrza. Droga do sklepu niedługa, różami bynajmniej nie usłana,
o nie :(.
Ostatnich kilka dni przyniosło sporą odwilż, były dni, że temperatura sięgała nawet siedmiu stopni, więc wcześniej napadany śnieg, topniał sukcesywnie. Topniał i odsłaniał żenujący obraz typowego, polskiego osiedla, mieszkańców którego podzielić można na dwie kategorie: tych z psami i tych bez psów. Tych z kolei można by podzielić na kolejne, czego nie czynię z racji nieskończoności kryteriów podziału :). Obraz osiedla usłanego psimi kupami niczym kambodżańskie pole minowe, gdzie każdorazowo przed wyjściem z domu, należy opracować specjalną taktykę ich pokonywania. My, starzy, spoko, naszym kompasem własny instynkt samozachowawczy i wizja wątpliwie przyjemnego zeskrobywania gówna z podeszwy. Gorzej sprawa wygląda z dzieciakami, nieświadomymi zagrożeń czyhających w trawie, tudzież na chodniku, radośnie rozbiegającymi się w bliżej niesprecyzowanych kierunkach zaraz po opuszczeniu klatki schodowej, niepomnych naszych wcześniejszych ostrzeżeń i jakby głuchych na rozpaczliwe nawoływania: nie w trawę, kupy!!!, uwaga,kupy!!!!, patrz pod nogi!!! na chodnik wróć!!!! aaaa, kupa!!!! Jasne z modrym, ileż idzie drzeć japę! Ludziska się gapią, tym bardziej, że temat śmierdzący. Ci co psów posiadaczami, gapią się jakoś bardziej i jakoś zacieklej. Ale że kosze na psie odchody poustawiane na każdym kroku, to się nie gapią - na nie, te kosze!!!! Napchają papierów, że niby to funkcja ich, tych koszy! Żółć mnie zalewa na widok psa prącego z właścicielem, udającym, że niby to firanki u Goździkowej takie mocno interesujące. Zdaję sobie sprawę, że pies istota żywa, wydalać musi, lecz apeluję do ich właścicieli: gówno, nie szkaradnica*, nie ugryzie!!! SPRZĄTAJCIE PO SWOICH PSACH!!!!!
Ostatnich kilka dni przyniosło sporą odwilż, były dni, że temperatura sięgała nawet siedmiu stopni, więc wcześniej napadany śnieg, topniał sukcesywnie. Topniał i odsłaniał żenujący obraz typowego, polskiego osiedla, mieszkańców którego podzielić można na dwie kategorie: tych z psami i tych bez psów. Tych z kolei można by podzielić na kolejne, czego nie czynię z racji nieskończoności kryteriów podziału :). Obraz osiedla usłanego psimi kupami niczym kambodżańskie pole minowe, gdzie każdorazowo przed wyjściem z domu, należy opracować specjalną taktykę ich pokonywania. My, starzy, spoko, naszym kompasem własny instynkt samozachowawczy i wizja wątpliwie przyjemnego zeskrobywania gówna z podeszwy. Gorzej sprawa wygląda z dzieciakami, nieświadomymi zagrożeń czyhających w trawie, tudzież na chodniku, radośnie rozbiegającymi się w bliżej niesprecyzowanych kierunkach zaraz po opuszczeniu klatki schodowej, niepomnych naszych wcześniejszych ostrzeżeń i jakby głuchych na rozpaczliwe nawoływania: nie w trawę, kupy!!!, uwaga,kupy!!!!, patrz pod nogi!!! na chodnik wróć!!!! aaaa, kupa!!!! Jasne z modrym, ileż idzie drzeć japę! Ludziska się gapią, tym bardziej, że temat śmierdzący. Ci co psów posiadaczami, gapią się jakoś bardziej i jakoś zacieklej. Ale że kosze na psie odchody poustawiane na każdym kroku, to się nie gapią - na nie, te kosze!!!! Napchają papierów, że niby to funkcja ich, tych koszy! Żółć mnie zalewa na widok psa prącego z właścicielem, udającym, że niby to firanki u Goździkowej takie mocno interesujące. Zdaję sobie sprawę, że pies istota żywa, wydalać musi, lecz apeluję do ich właścicieli: gówno, nie szkaradnica*, nie ugryzie!!! SPRZĄTAJCIE PO SWOICH PSACH!!!!!
Brzydko to powiem, ale jak na moje oko, to sranie do
wspólnego ogródka!!!!
Założę się, że niejeden właściciel psa
zaliczył wtopę!!! Mylę się?
*najbardziej jadowita ryba na świecie
nie no o tym samym temacie myslałam. juz kilkakrotnie zeskrobywałam psie kupy z butów moich i syna. M. zeskrobywał sobie sam, córcia w karocy jeździ, więc jeszcze ją tego typu niespodzianki omijają. Rzygać się chce normalnie.
OdpowiedzUsuńOj ja też sezonowo w ten temat "wchodzę". Krew mnie zalewa, bo tej trawy dużo w mieście nie ma, a jak już jakaś jest to piracko zarezerwowana dla psów, bo dziecko suchym butem ma marne szanse się przeprawić... Słusznie napisane! Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńdobry wieczór;) Wpadłam z rewizytą:)
OdpowiedzUsuńRozgoszczę się!;)
Kupy sa ble! Zawsze sprzątam po moim psie, jeśli juz zdaży sie w innym miejscu niż łaką.I co?Ludzie patrzą jak na debila!
Miśka, bardzo się cieszę, że wpadłaś :)
UsuńA ja na swoim własnym podwórku wdepnęłam w psie gów.. mojego własnego psa...:) Jutro posprzątam, dzięki za przypomnienie:)))Ella
OdpowiedzUsuńRodzinne gówienko zeskrobywać chyba trochę mniej obrzydliwie :::))))
OdpowiedzUsuńoj tak, kupy psie to fatalna zmora :(
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ja na wsi mieszka i nie mam tego kłopotu na co dzień. Fakt jednak faktem, że jak się chce psa to i odpowiedzialność za niego powinno się przyjąć :).
OdpowiedzUsuńI mnie zdarzyła się nie raz przykra "wpadka" :/
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jak można nie sprzątać po swoim psie!!! Równie dobrze niech właściciel takiego psa wysra się za przeproszeniem obok swego pupila i niech sobie pójdzie dalej ... Tylko co potem? Mina na minie! Obrzydliwa rzeczywistość.