niedziela, 17 lutego 2013

28 milionowa wygrana, czyli nie mój problem :)

No i wszystkie moje plany wzięły w łeb!!! Oczyma wyobraźni już się widziałam w "zajefajnym" wozie koloru czarna perła, a ciało me szykowało się na profesjonalny modeling w pięciogwiazdkowym spa&wellness, tudzież w klinice chirurgii plastycznej znanej z poniedziałkowego serialu nadawanego w TVN. Rozmiar miseczek D, do tego mały zgrabny nosek i uda bez cellulitu, miały być moimi kolejnymi, obok tych, które już niewątpliwie posiadam, atutami.
Miały się zacząć sypać oferty wywiadów dla prasy, sesji zdjęciowych, reklam telewizyjnych. Ewa Drzyzga miała mnie błagać o udział w jej programie. Byłam już prawie pewna, że dni Juliette Binoche i Chucka Norrisa są policzone. Przecież biuściasta milionerka, do tego właścicielka małego, zgrabnego noska i ud gładkich jak pergamin, to wyjątkowo intratna inwestycja dla każdego banku. Wyspom Fidżi miałam się jawić niczym fala tsunami - bynajmniej nie jako niszczycielska siła, lecz jako siła wynoszącą ich gospodarkę na wyżyny. Jako osoba hojna i wspaniałomyślna, miałam w zamiarze dać upust tym cnotom, przekazując po okrągłym milionie moim najbliższym. Po ich (najbliższych) dokładnym podliczeniu, zmuszona jednak byłam zawęzić kryteria, w wyniku czego obdarowani mieli zostać tylko Ci, którzy mi się nie narazili. Dziwne, ale jakoś tak wyszło, że nic mi nie ubędzie :). Następnym krokiem miał być wybór domu/willi/rezydencji - lepszy w mieście, czy na wsi, duży czy bardzo duży, cztery łazienki, dziesięć sypialni, dwa garaże, deska barlinecka czy deska niebarlinecka, ogród 1500m2 czy większy. A co z ochroną, monitoringiem? Przecież milionów trzeba strzec! Co z rodziną, której nie przypadło w udziale nasze bogactwo? Co z koleżankami, dla których mój nowo nabyty biust i piękniutki nosek, może stać się realnym zagrożeniem dla ich związków, co moimi dziećmi, które jako dzieci milionerów traktowane są na specjalnych, wcale nie lepszych, prawach. A wszystkie te telefony z prośbami o wsparcie dla instytucji charytatywnych, domów samotnej matki czy ośrodków terapii kryzysowej!!!  Ło Jezusie, chyba jednak dobrze, że nie trafiłam!!! :)

1 komentarz:

  1. haha, zawsze mozna byc anonimowym milionerem. Kaska do skarpetki i tylko wieczorami oczy cieszyć...Nieee, to tez odpada.

    OdpowiedzUsuń